Spektakl z nianią, czyli coś dla rodziców kochających teatr

Spektakl z nianią, czyli coś dla rodziców kochających teatr

Uwielbiam teatr i gdybym miała w życiu tylko czas wolny i nie miała żadnych obowiązków to siedziałabym w teatrze od rana do nocy. Moja miłość zaczęła się jeszcze w liceum, kiedy po lekcjach siedziałam na zajęciach teatralnych albo chodziłam na spektakle grane przez klasę teatralną, a w klasie maturalnej całkiem na poważnie przygotowywałam się do egzaminów do szkoły teatralnej, z których mój racjonalizm kazał mi zrezygnować na rzecz nauk ekonomicznych. Uwielbiam atmosferę teatru i do tej pory z sentymentem wspominam jak to jest gołą stopą stać na teatralnych deskach. Od kiedy zostałam mamą ilość wyjść do teatru spadła dramatycznie i za wszelką cenę staram się utrzymać żałosną średnią dwóch spektakli w roku, co mimo wszystko nie jest łatwe. Dla rodziców wyjście do teatru to nie wyjście na zakupy czy do kina, wymaga ono od nas znacznie więcej przygotowań i poświęceń. Spektakl to nie film w kinie, nie grają go w każdym teatrze co dwie godziny, jeśli chcemy iść na coś konkretnego, to powinniśmy zaplanować to kilka tygodni wcześniej. Do teatru spóźnić się nie wypada, co dla rodziców małych dzieci bywa nie lada wyzwaniem. Trzeba prezentować się godnie, więc przy wychodzeniu z domu należy unikać kontaktów z umorusanymi dziećmi. Ze spektaklu się nie wychodzi w celu odebrania rozpaczliwego telefonu od niani. A opuszczenie teatru w trakcie pierwszej przerwy to prawdziwa katastrofa, bo następnym razem spektakl będzie grany za miesiąc, a wtedy nie będziemy mogli poprosić dziadków o pomoc, więc może załapiemy się na przyszły sezon. Lekko nie jest.

Zaproszenie z Teatru Polskiego w Warszawie na Spektakl z nianią był jedną z najlepszych niespodzianek, która przytrafiła mi się z okazji prowadzenia bloga. Kiedy zobaczyłam, że w ramach tego cyklu grana jest „Zemsta” ze świetną obsadą, i że Teatr chce żebym przyszła z dziećmi, i że oni się tymi dziećmi zajmą a ja będę mogła w spokoju zobaczyć spektakl, to nie wahałam się nawet sekundy. Upewniłam się, że nie mamy żadnych innych zobowiązań na niedzielny wieczór i czekałam na weekend przebierając nogami. I jedno wam powiem – warto było!

Spektakl

Spektakl był fantastyczny, bawiliśmy się naprawdę przednio, obsada cudowna. Okazało się, że w „Zemście” jest wiele smaczków, których nie byłam w stanie wyłapać jako czternastolatka czytająca lekturę szkolną. Uśmiech nie schodził z twarzy przez całe dwie godziny, a możliwość zobaczenia Andrzeja Seweryna tańczącego podczas braw była bezcenna. Sztukę polecam, a tych, którzy chcieliby o niej więcej poczytać zapraszam do lektury blogowych recenzji na blackdressses.pl i jestkultura.pl.

W czasie kiedy my bawiliśmy się na widowni nasze dzieci były pod opieką fantastycznej pani animatorki, której imienia z tych emocji nie zapamiętałam, ale długo będę pamiętać, że to dzięki niej mogliśmy być na spektaklu od początku do końca. Wszystko zaczęło się od tego, że zaraz po przyjściu z dziećmi do teatru okazało się, że zajęcia są dla dzieci od lat 4. W mojej głowie zaczęły się roztaczać wizję smutnego powrotu do domu bez zobaczenia nawet szatni, nie wspominając o widowni, czy scenie. Na szczęście pan Jerzy, kurator całego projektu nie chciał nas odprawiać z kwitkiem, przeprosił za nieporozumienie i powiedział, że spróbują podołać temu zadaniu. My byliśmy bardziej przerażeni tym, że nasz czteroletni Franek zaczął płakać i dość głośno się awanturować, że nie chce zostać, że nikogo nie zna i chce do domu. Po prostu apokalipsa: jedna za mała grzeczna dziewczynka, jeden wystarczająco duży, ale wrzeszczący chłopiec, mnóstwo bezdzietnych eleganckich ludzi,  i my w tym wszystkim próbujący zachować dobrą minę do złej gry. Postanowiłam nie odpuszczać, bo nie po to zjawiam się w teatrze pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, żeby z niego wyjść przed pierwszym dzwonkiem. Wzięliśmy więc Lilę na zapoznawczy spacer po korytarzach i toaletach, a z Frankiem przeprowadziliśmy poważną rozmowę na temat tego, że już wcześniej chodził w miejsca, w których nie znał innych dzieci, i że nie było tak źle.

Skończyło (a w zasadzie zaczęło) się na tym, że zgodnie z ustaleniami razem z pozostałymi dzieciatymi rodzicami byliśmy 10 minut przed rozpoczęciem spektaklu w umówionym miejscu, skąd pan Jerzy poprowadził nad przez tysiące teatralnych korytarzy i zakamarków do głównej sali prób, gdzie na dzieci czekała już w pełni przygotowana pani animatorka. Spacer po teatrze sam w sobie był fajnym przeżyciem, bo udało nam się zobaczyć aktorów czekających na spektakl i panie garderobiane poprawiające stroje i peruki. Już na sali Franek stracił przekonanie czy chce tam zostać, ale dzięki dwójce biegających po sali chłopców szybko zapomniał o swoich wątpliwościach. Z Lilą było trudniej, bo stała uczepiona mojej ręki i nie miała zamiaru jej puszczać. Pierwsze lody pękły po tym jak dostała do picia wodę niegazowaną, którą uwielbia. Kiedy zobaczyła błyszczące ozdoby do prac plastycznych to zdecydowała się puścić moją rękę. Ja powoli się wycofywałam starając się nie zwracać na siebie uwagi. W końcu uciekliśmy z miejsca zbrodni, ale zostawiliśmy panu Jerzemu nasz numer telefonu i wiedzieliśmy, że w każdej chwili możemy być zmuszeniu opuścić salę. Po szybkim odwrocie weszliśmy nieco spóźnieni na widownie, usiedliśmy z brzegu i zaczęliśmy się świetnie bawić. W przerwie pan Jerzy zaprowadził nas jeszcze raz na salę, bo Lila zaczęła być marudna, ale okazało się, że pani animatorka zajęła się nią tak cudownie, że nasza dwulatka nie odrywała wzroku od maski, którą robiła.  Znowu wycofaliśmy się z sali i udało nam się nawet pójść na chwilę do bufetu. Całą drugą część spektaklu przesiedzieliśmy jak na szpilkach, zależało nam na tym, żeby siedzieć na widowni jak najdłużej, ale z drugiej strony pora była już tak późna, że nie wierzyliśmy, że uda nam się wytrwać do końca. Kiedy opadła kurtyna i rozległy się brawa nie byłam w stanie uwierzyć, że się udało. Zobaczyliśmy „Zemstę” od początku do końca, 135 minut spektaklu bez konieczności zabierania Lili z zajęć, bez zajmowania się nią na korytarzu na zmianę, żeby każdy z nas zobaczył choć część sztuki. Naprawdę ogromne brawa dla organizatorów Spektaklu z nianią. Myślę, że zajmowanie się dwulatką na zajęciach gdzie było kilkanaścioro dzieci w wieku bliżej 6-8 lat, to naprawdę spore wyzwanie, któremu sprostali wręcz fantastycznie. Po zajęciach przyprowadzono nam dwójkę naszych uśmiechniętych dzieci z przepięknymi pracami plastycznymi, które robiły w trakcie zajęć. Nikt nie płakał, nikt nie tęsknił. Dzieciaki wychodziły z zajęć uśmiechnięte i biegły do rodziców chwaląc się co robiły.

W trakcie naszych częstych interakcji udało mi się zamienić z panem Jerzym kilka słów na temat całego cyklu i okazało się, że jest to już drugi sezon w Teatrze Polskim, kiedy rodzice mogą zabierać do teatru swoje dzieci (wstydzę się, że dowiedziałam się o tym dopiero jak teatr do mnie napisał :)). Spektakle z nianią odbywają się mniej więcej raz w miesiącu w weekendy i oczywiście teatr stara się, żeby za każdym razem były to inne sztuki, te najciekawsze, które cieszą się duża popularnością. Już za miesiąc w ramach cyklu będzie można zobaczyć „Wieczór Trzech Króli” Szekspira, więc znowu klasyka :) My idziemy na pewno!

Więcej informacji o repertuarze teatru oraz informacje o tym kiedy i co będzie grane w ramach Spektaklu z nianią można uzyskać kontaktując się bezpośrednio z Teatrem Polskim w Warszawie.

Na koniec kilka porad dla tych, którzy chcą pójść do Teatru Polskiego z dziećmi:

  • zajęcia są przeznaczone dla dzieci od 4 roku życia, więc nie próbujcie tego co my i nie zabierajcie ze sobą dwulatków ;)
  • zajęcia są artystyczne, dzieci na nich malują, tworzą, tańczą, oczywiście chłopcy pełni energii spędzają czas na ganianiu się po bardzo dużej sali – jeśli jesteście więc rodzicami chłopców, którzy mają skłonność do kontuzji, to mogą im się przydać skarpetki antypoślizgowe ;)
  • ilość miejsc na zajęciach jest ograniczona, więc trzeba dzieci na nie zapisać z wyprzedzeniem (podczas rezerwacji biletów), za każde dziecko płaci się 5 zł (więc grosze w porównaniu do niani)
  • jeśli idziecie z dzieckiem pierwszy raz na Spektakl z nianią to przyjdźcie do teatru minimum 30 minut przed spektaklem, żeby mieć czas na oswojenie dziecka z nowym miejscem, spokojne rozebranie się i zaprowadzenie dziecka na zajęcia (starsze lub bardziej odważne dzieci można zostawić pod opieką Teatru jeszcze przed spacerem do sali prób)
  • spektakle zaczynają się o godzinie 17.00 i trwają ponad 2 godziny, więc pamiętajcie o tym, żeby dzieci były najedzone i w pełni sił, bo głodne i zmęczone dzieciaki mogą zakończyć waszą wizytę w teatrze przed czasem
  • jeśli spodziewacie się, że waszym dzieciom nie będzie zbyt łatwo to zarezerwujcie sobie bilety na miejscach 1 i 2 (najlepiej w tylnych rzędach), żeby w razie konieczności móc sprawnie i bez przeszkadzania innym opuścić widownię i pójść do dziecka

Mam nadzieję, że takie propozycje przyjazne rodzicom to nie tylko Teatr Polski w Warszawie, ale wiele teatrów w innych miastach. Jeśli w waszym mieście są podobne inicjatywy to piszcie o nich w komentarzach, żeby inni rodzice z waszych okolic też mogli się o nich dowiedzieć.

Tagi:

Zobacz
więcej

Weekend z dziećmi w Gdańsku

Weekend z dziećmi w Gdańsku

Kiedy kilka miesięcy temu Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku zaprosił nas na długi sierpniowy weekend do tego przepięknego miasta, to nawet sobie nie wyobrażałam, jak wspaniały to będzie wyjazd i ile się tam będzie w tym czasie działo.