Matka z wózkiem kontra 2. linia metra

Matka z wózkiem kontra 2. linia metra

Kilka dni temu otwarto w Warszawie 2. linię metra — wydarzenie epokowe, bo dzięki temu nasze metro znalazło się na tym samym poziomie rozwoju co metro londyńskie w 1864 roku. Oczywiście nasza historia była bardzo burzliwa więc o metrze w XIX wieku nie było mowy, ale myślę, że na otwarcie 2. linii w XX wieku mogliśmy liczyć. Tak czy inaczej po ponad 25 latach wolnej Polski udało się! Jako mieszkanka praskiej strony Warszawy nie mogłam metra nie przetestować, w końcu jest to jeden z niewielu przejawów cywilizacyjnego rozwoju, który dociera na drugą stronę Wisły. Z komunikacji miejskiej skorzystałam pierwszy raz od wielu miesięcy (z nią na naszych przedmieściach też nie jest najlepiej) pełna nadziei i optymizmu na zobaczenie Europy! Zabrałam ze sobą dziecko w wózku i postanowiłam zwiedzić każdą stację 2. linii.

Pierwsze myśli były bardzo optymistyczne — metro jest nowe, czyste, szybkie i pozwala w kilka minut znaleźć się w samym centrum Warszawy, co dla osoby mieszkającej po prawej stronie Wisły do tej pory było jedynie marzeniem. Naprawdę byłam pod ogromnym wrażeniem, dlatego może tak bardzo kłuły mnie wszelkie niedoróbki — skoro tyle czasu czekaliśmy na te 7 stacji (miały być gotowe na Euro 2012 – może jeszcze pamiętacie, kiedyś była u nas taka piłkarska impreza?) to można je było zrobić tak, żeby nie było tam żadnych niedociągnięć.

Największym problemem dla mnie było to, że zabrałam wózek. Może to jest jakaś celowa kampania promująca noszenie dzieci, ale czułam, że metro nie jest dla mnie, tak samo, jak nie jest dla osób poruszających się na wózku, o kulach, czy osób starszych. Początki są bardzo obiecujące — do metra zjeżdża się jedną z kilku dobrze widocznych na ulicy wind. Ale zupełnie nie wiedzieć czemu niektóre windy zwiozą nas od razu na peron, a inne na poziom bramek do metra. Jeśli nie uda się zjechać od razu do celu, to trzeba szukać właściwej windy. Z całą pewnością dzięki temu wszyscy niepełnosprawni, starsi oraz rodzice z dziećmi zażyją więcej zdrowego ruchu i poćwiczą nieco sprawność umysłową grając w grę „Gdzie jest Twoja winda?”. Oznakowanie w metrze jest stworzone z myślą o ludziach, którzy z wind nie korzystają i naprawdę trzeba się czasem nachodzić, żeby właściwą windę znaleźć. Ja jestem na tyle ogarnięta, że dość szybko zauważyłam oznakowanie dla niewidomych (takie długie metalowe paski biegnące po posadzce od jednej windy do drugiej). Dzięki temu widziałam, że idąc wzdłuż pasów prędzej czy później znajdę dobrą windę. Ten problem powtarza się kiedy chcemy z metra wyjść. Nie wiadomo, która z wind na peronie zabierze nas od razu na zewnątrz, a która tylko na poziom bramek. Wczoraj w windzie spotkałam zagubioną starszą panią, która próbowała się dostać na peron, ale kompletnie nie miała pojęcia, którą windę wybrać. Najtrudniej jest na dużych stacjach (jak Świętokrzyska czy Rondo Daszyńskiego) gdzie tych wind jest naprawdę bardzo dużo.

Kolejnym rozczarowaniem był fakt, że większość wind schowana jest za drzwiami. Bardzo mocno utrudnia to wejście do windy nawet mi — zdrowej kobiecie z wózkiem, nie chcę nawet myśleć o tym, jak radzą sobie osoby starsze. Szczególnie szklane drzwi są bardzo ciężkie i trudniej jest sobie z nimi poradzić. Metalowe drzwi są lżejsze, ale trudniej zobaczyć, że za nimi jest winda. Nie wiem, od czego zależy czy drzwi na stacji są szklane, czy metalowe, ale gdybym miała wybierać, to wolałabym jednak te drugie.

Gdy już uda nam się znaleźć właściwe drzwi i je otworzyć, to trafiamy do małego holu, w którym ciężko jest zmieścić więcej niż 2 wózki, a jeśli dodatkowo z windy wysiada ktoś z wózkiem lub na wózku, to wtedy jest już naprawdę trudno. Windy są małe — na maksymalnie 2 wózki, ja jechałam poza godzinami szczytu, więc nie miałam żadnego problemu, ale podejrzewam, że jeśli ludzi jest tam więcej, to mogą tworzyć się kolejki.

Oczywiście Metro twierdzi, że te nieszczęsne przedsionki są niezbędne (TUTAJ tak twierdzą), bo ułatwiają strażakom pracę podczas pożaru, co jest o tyle zabawne, że na pierwszej linii metra przedsionków nie ma. Być może tam po prostu nie planuje się pożarów. Nie wiem czemu, Metro jeszcze nie znalazło rozwiązania problemu drzwi do przedsionków. Myślę, że przy odrobinie dobrej woli można by po prostu zamontować przyciski, dzięki którym drzwi otwierają się same (polecam wizytę z wózkiem w Urzędzie Dzielnicy Targówek, tam można takie przyciski zobaczyć na żywo!).

Wczoraj przed wyruszeniem w drogę dostałam od koleżanki link do serwisu Metro dla wszystkich, gdzie można pobrać aplikację na androida i nawigować po stacjach metra pierwszej linii w zależności od tego, czy poruszamy się na wózku, z wózkiem czy na nogach. Najpierw pomyślałam, że to przesada, ale po powrocie do domu zrozumiałam, że Metro dla wszystkich powinno jak najszybciej dorzucić tam 2. linię metra, bo przynajmniej część osób korzystających z wind będzie mogła sobie dzięki niej pomóc.

Ale żeby nie było tylko gorzko, to warto nadmienić, że w toaletach dla niepełnosprawnych na stacjach metra (mam nadzieję, że na wszystkich) są PRZEWIJAKI. Pod tym kątem możemy czuć się Europejczykami. Przewijaki są ukryte w ścianie i pani obsługująca toalety nawet nie wiedziała, że tam są :) Do toalety spokojnie wjedziemy wózkiem, więc pod tym kątem jest naprawdę bardzo dobrze. Również osoby pracujące przy obsłudze pasażerów są bardzo pomocne. Nie zawsze znają wszystkie istniejące windy, ale chętnie pomagają je znaleźć, często sami podchodzą do nieco zagubionych podróżnych. Mają też przy sobie wejściówki do metra dla tych, którzy korzystają z biletów w telefonach!

Mam nadzieję, że Metro szybko uświadomi sobie, że osoby na wózkach/ z wózkami i osoby starsze powinny mieć maksymalnie ułatwione poruszanie się po stacjach metra. Przed otwarciem kolejnych stacji (mam nadzieję, że dożyję!) warto poprosić osoby poruszające się na wózkach (albo chociaż sąsiadkę z małym dzieckiem) o sprawdzenie, czy na pewno wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

Zobacz
więcej

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Już za chwilkę będziemy znowu odprowadzać swoje dzieci do szkoły, przedszkola czy żłobka. Zapewne jeśli pogoda pozwoli, to będziemy chodzić pieszo, czy jeździć rowerem, ale jeśli mamy daleko, albo pogoda zacznie zawodzić, to prawdopodobnie zaczniemy w tym celu używać samochodu.