Mam teorię, że rzeczy w naszym domu się rozmnażają. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale przysięgam – co roku na początku wiosny nagle zaczyna brakować miejsca na wszystko. Ubrania, które miały „poczekać na młodsze dziecko”, zabawki, które „były ulubione, ale teraz są zbyt dziecinne”, książki z kartonowymi stronami, z których najmłodsze dziecko wyrosło rok temu… I półka z „może się jeszcze przyda” pęka w szwach.
W tym roku, jak co roku, zaczęłam wielką akcję „odgruzujmy się na wiosnę”. I szczerze? Mam wrażenie, że przy czwórce dzieci każda próba porządkowania to bardziej walka o przetrwanie niż realne oczyszczanie przestrzeni. Zbieram rzeczy, które już nikomu u nas nie będą potrzebne, sortuję je z czułością (i lekkim szokiem, że to dziecko serio było kiedyś takie małe?!), część wystawiam na sprzedaż – wiadomo, bo to też element tej układanki – ale prawda jest taka, że większością się po prostu dzielę.
Mam kilka przyjaciółek, które są na wcześniejszym etapie rodzicielstwa i cieszą się z każdej paczki z ubraniami, bucikami, książkami czy zabawkami, które przeszły już test bojowy u moich dzieci. Tylko że wiecie, jak to bywa – ja wszystko ładnie pakuję, odkładam do toreb, oznaczam „dla Marty”, „dla Ani”, stawiam pod ścianą… i tam to zostaje.
Na chwilę.
Na moment.
Na pół roku.
A potem okazuje się, że dzieci moich koleżanek zdążyły już wyrosnąć z tych rzeczy, które czekały tylko na to, żeby je zawieźć. A ja mam poczucie winy, że znowu coś przegapiłam, a przy okazji – ciągle potykam się o te torby w przedpokoju.
W tym roku powiedziałam sobie dość. Skoro nie udaje mi się umówić na kawę z przekazaniem (bo dzieci chore, bo ktoś ma sajgon w pracy, bo weekend w rozjazdach), to po prostu… to wyślę.
I wiecie co? Tym razem to nie była moja zasługa. To sendit.pl zmotywował mnie, żeby wreszcie pozbyć się tych toreb. Bo kiedy zaproponowali mi współpracę i akcję z kodem zniżkowym dla Was, pomyślałam: dobra, to może w końcu zrobię z tym porządek. I zrobiłam.

Korzystanie z Sendit okazało się naprawdę proste – żadnych umów, żadnych skomplikowanych rejestracji, żadnego jeżdżenia po mieście. Siadłam wieczorem (wiadomo – jak już wszyscy spali), wypełniłam formularz, zapakowałam torbę, wybrałam paczkomat i gotowe.
Z kodem MAMYGADZETY paczka InPost do 10 kg kosztuje tylko 12 zł, a zmieści się w niej spokojnie pół dziecięcej szafy. Satysfakcja z odzyskania miejsca w przedpokoju? Bezcenna.
Jak to działa – czyli wysyłka dla zabieganej mamy w 7 krokach:

- Wchodzisz na Sendit.pl/mamy-gadzety.
- Zakładasz darmowe konto!
- Wypełniasz formularz.
- W sekcji „Dodaj kupon” wpisujesz mamygadzety – i cena spada do 12 zł (kupon działa jednorazowo!).
- Wybierasz paczkomat nadania i odbioru, klikasz „Wyślij zamówienie”.
- Płacisz.
- I… dostarczasz paczkę do paczkomatu. Bez stresu, bez umawiania się na termin, który nikomu nie pasuje.
Dlaczego warto?
Bo ja już naprawdę nie mam siły patrzeć na torby, które „czekają na okazję”. Bo wiem, że podzielenie się tym, co mamy, to coś fajnego – ale jeszcze fajniejsze jest, kiedy to faktycznie dojdzie do skutku. A dzięki takiemu rozwiązaniu, wreszcie mogę odhaczyć kolejną rzecz z listy „od dawna do zrobienia”.
I może w końcu odzyskam róg pokoju, w którym przez ostatnie miesiące mieszkał karton „dla Marty”.
Wpis powstał przy współpracy z sendit.pl