Najgorszy moment wakacji to ten, kiedy trzeba się na nie spakować. Nie lubię tego, bo jest to spory wysiłek intelektualny — trzeba przepowiedzieć pogodę w kilku różnych wersjach, trzeba zaplanować, co na tych wakacjach będziemy robić i kiedy wrócimy. Wakacje mają być odpoczynkiem, podczas gdy zaczynają się od nadludzkiego wysiłku intelektualnego i logistycznego. Wielokrotnie rozważałam gratyfikację finansową dla każdego, kto przyjdzie i wyręczy mnie w pakowaniu mnie i dzieci na wakacje. Niestety nikt się jeszcze w sprawie takiej pracy nie zgłosił, więc od lat to ja jestem odpowiedzialna za pakowanie tych domowników, którzy nie do końca wiedzą, dlaczego zamiast wywalać rzeczy z walizki, to je do nich wrzucam! Żebym w tych dramatycznych chwilach nie była sama, zdradzam wam, jak wygląda proces pakowania u nas w domu — zastosowanie się do niego sprawia, że pakowanie idzie mi szybciej, a ja zabieram coraz mniej zbędnych rzeczy na wakacje.
1. Pozbądź się dzieci!
Ten punkt jest kluczowy. Jeśli masz spakować dzieci, zajmując się przy tym dziećmi, to jest to zły pomysł. Pakowanie wymaga skupienia (no, chyba że planujesz duże zakupy na miejscu), bo inaczej okaże się, że wzięłaś wszystko, co niepotrzebne, a zostawiłaś to, co niezbędne. Dzieci wyciągające ubrania z walizki, przynoszące Ci do walizki swoje książki, zabawki, samochodziki i ulubioną puchową kurtkę (latem), to bardzo trudne warunki pracy. Jeśli możesz, zawieź dzieci do dziadków, połóż je spać, wyślij je do przedszkola, albo wypuść na podwórko (oczywiście, jeśli potrafią już same wołać „mamo!!!” pod oknem). W skrajnych przypadkach możesz je oddać pod opiekę ojcu (jeśli jest wystarczająco odpowiedzialny!).
2. Zadbaj o alkohol, czekoladę czy cokolwiek, co koi twoje nerwy!
Wino towarzyszy mi zawsze podczas pakowania. Oczywiście nie upijam się, bo wtedy byłabym prawdopodobnie niezadowolona z efektów pracy (po wytrzeźwieniu), ale kieliszek lub dwa świetnie wpływają na załagodzenie negatywnych emocji podczas poszukiwania ulubionej sukienki, bez której nie ma mowy, że gdzieś wyjedziemy, czy awaryjnego prania, bo nagle odkryłam, że jedyna kurtka przeciwdeszczowa któregoś dziecka jest w błocie. Jeśli kieliszek wina nie działa kojąco na twoje nerwy, to bardzo dobrym substytutem wina może być na przykład tabliczka czekolady. Zjadasz po kosteczce za każdym razem, kiedy masz ochotę wybuchnąć. Czekolada sprawia, że powietrze z Ciebie uchodzi i możesz pakować dalej. Jeśli czekolada też nie działa, to może wiadro melisy pomoże?
3. Ustal pojemność walizek/bagażnika!
Bardzo ważne jest ustalenie, jaka jest całkowita objętość, którą możesz zająć waszymi rzeczami. Jeśli jedziecie samochodem, to liczysz pojemność bagażnika, jeśli jest to samolot czy pociąg, to liczą się walizki (liczba oraz waga całkowita). To jest ważne, bo pozwala ograniczyć zapędy do zapakowania wszystkiego, co wpadnie Ci w rękę. Oczywiście zabranie wszystkiego jest zawsze najlepszą opcją, ale raczej się z tym do samochodu nie zmieścimy. Z doświadczenia wiem, że na dwa tygodnie potrafię zapakować wszystkie potrzebne rzeczy jednego dziecka do torby wielkości bagażu podręcznego w samolocie i takiej strategii pakowania staram się trzymać.
4. Pakuj i pij (albo jedz, jeśli masz czekoladę)
Najważniejsze są ubrania, buty i szczoteczka do zębów, bez reszty da się przeżyć (no prawie). Dlatego ja zawsze zaczynam od pakowania ciuchów — to jest zawsze najtrudniejsze, bo nigdy nie ma gwarancji, jaka będzie pogoda. Ubrania już przy pakowaniu dobieram w komplety, żeby mieć pewność, że dziecko będzie ubrane od stóp do głów, a nie tylko w połowie. Jeśli jedziemy na tydzień lub dłużej, to biorę jeden komplet na dwa dni (oczywiście bielizny biorę więcej). Wychodzę z założenia, że przy takiej ilości ubrań jest szansa, że nie wszystko będzie od razu uświnione. Poza tym w ciągu tygodnia jestem w stanie przeprać koszulkę i spodenki. Jeśli wyjeżdżamy latem, to minimum jeden komplet to są ciepłe ciuchy (bluza, długie spodnie), ale i tak zawsze sprawdzam prognozę pogody, żeby jak najlepiej dostosować ubrania do pogody.
Buty zawsze zajmują dużo miejsca, więc staram się brać tylko 3 pary — kalosze, sandałki i jakieś półbuty (adidasy, trampki). Dzięki temu żadna pogoda nam niestraszna i nawet jeśli jedna para zostanie przemoczona, to mamy alternatywę. Oczywiście, jeśli lecę w tak zwane tropiki (czyli w moim przypadku są to Wyspy Kanaryjskie) to kaloszy nie zabieram, bo wiem, że nawet jeśli tam pada, to nie tak, żeby kalosze były potrzebne. Ale trzymam się tych 3 par (bo mam miejsce w walizce) i biorę drugie półbuty lub sandały na wszelki wypadek :).
Obowiązkowo do walizki pakuję kurtkę — nawet jeśli ma być gorąco i lecę daleko na południe, to kurtka przyda się na lotnisku, wysoko w górach, czy w nocy, kiedy jest chłodniej. Jeśli spędzamy wakacje w Polsce, to oprócz kurtki (obowiązkowo przeciwdeszczowej) pakuję też przeciwdeszczowe spodnie, bo jeśli zdarzy się tak, że podczas dwutygodniowego pobytu nad polskim morzem będzie padać, to ja nie chcę siedzieć przez 14 dni z trójką dzieci pod jednym dachem. Po 2 dniach spędzonych na małej powierzchni zakładam dzieciom kalosze, gumowe spodnie i kurtę, i WYCHODZIMY. Inaczej mogłabym zacząć przegryzać sobie żyły.
Teraz przerwa. Czas na zasłużony kieliszek wina lub pół tabliczki czekolady. Dzieci są już w połowie spakowane, a najgorsze jest za nami.
Kiedyś kosmetyki dzieci zajmowały jedną malutką kosmetyczkę. Im większe dzieci, tym większe kosmetyki. Żeby zmniejszyć zawartość kosmetyczki, w podróży używamy płynu 2w1 (czyli mydło i szampon razem), który przelewam do małej buteleczki. Można kupić takie podróżne butelki o małych pojemnościach (są nawet takie z pompką). Do tego szczoteczka, pasta, krem (też jak najmniejszy) i gotowe. No i warto pamiętać o ręczniku :) A jeśli ma się córeczkę, to szczotka do włosów i gumka oraz spinki wyliczone na każdy dzień. Mamy córeczek wiedzą, że gumki i spinki rozpływają się w powietrzu w 12 godzin po założeniu na włosy.
Mniejsze dziecko, to większy problem, bo trzeba zabrać ze sobą pieluchy i chusteczki. Najwygodniej jest wziąć małe opakowanie i uzupełniać zapas w sklepach na miejscu. Ale jeśli jedziemy za granicę, gdzie jest drożej niż w Polsce, a my nie koniecznie chcemy wydawać walutę na takie rzeczy jak pieluchy i chusteczki, to warto się zastanowić, czy nie chcemy wziąć większego zapasu z ojczyzny. Kiedy jechaliśmy do Szwajcarii, to nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby kupować pieluchy w Genewie. Płakałabym cały dzień nad tym zakupem.
Przerwa numer 2. Kolejny łyk wina i kolejna czekoladka. To już prawie wszystko!
No to teraz trzeba tylko zmieścić całą resztę! Czyli rowerek, wózek, kółka do pływania, łopatki do piasku, składaną wanienkę, kredki, klocki Lego, turystyczną pralkę i płetwy. A tak poważnie, to cała reszta zależy od tego, ile jeszcze masz miejsca i czy planujesz jakieś gadżety (typu wiaderko i łopatkę) kupować na miejscu. W kwestii tej „całej reszty” zalecam z jednej strony rozsądek, a z drugiej strony wykorzystanie dostępnej bagażowej przestrzeni. Jeśli jadę na dwa tygodnie na kemping, to biorę ze sobą składaną wannę, rowery, zabawki do piasku, książki, kredki i plażowy namiot. Jeśli jest to tygodniowy pobyt w zagranicznym hotelu, to ograniczę się wózka, łopatki do piasku i kółka do pływania. Więcej o tej „całej reszcie” będzie w kolejnych wakacyjnych wpisach (info na samym dole).
Zanim wypijesz resztkę wina i zjesz ostatnią kostkę czekolady, spakuj bagaż podręczny!
Bardzo ważne jest to, żeby artykuły pierwszej potrzeby mieć przy sobie. W zasadzie powinno się do bagażu podręcznego zabrać to, co bierzemy do torby, gdy wychodzimy z dzieckiem na spacer — pieluchy, chusteczki, koszulka na zmianę, jedzenie (jeśli podróż jest długa) i coś do zabawy dla dziecka (tablet, kolorowanka czy resoraki). Maluchowi na pewno przyda się kocyk i chusta/nosidło (na lotnisko). Cała reszta może spokojnie być głęboko schowana.
Jeśli dotrwałaś do końca, to znaczy, że Twoje dzieci są spakowane. Jeszcze tylko nastawisz ostatnie pranie, spakujesz siebie, ogarniesz dom przed wakacjami i możesz się upić z radości.
Ten wpis jest pierwszym z serii wakacyjnych wpisów, które razem stworzą Wakacyjny Poradnik. W kolejnych wpisach znajdą się produkty, które zostały wybrane przeze mnie jako warte zabrania na wakacje :) Część z nich, to rzeczy, które polecam od zeszłego roku, ale będzie też bardzo dużo nowości — dla niemowlaków i dla starszaków :). Będzie też wpis jedzeniowy — o tym jak zorganizować żywienie niemowlaka i małego dziecka w podróży :)