To straszne, ale okazuje się, że za kilkanaście dni zostanę rodzicem ucznia, będę tak jak te dorosłe panie, co chodzą na wywiadówki, dostają karteczki z ocenami swoich dzieci, a później wracają do domu i sieją postrach wśród własnych dzieci, które jednak nie pamiętały o wszystkich dwójach i uwagach odnośnie do zachowania.
Nowa rola przeraża mnie na tyle, że już odbyłam szkolenie z zakresu bycia rodzicem ucznia u Nishki, będącej postrachem wszystkich rodziców, którzy wiedzą, co ich dziecko miało zadane lub wspólnie z dzieckiem przygotowują pracę na plastykę. Z żalem zrezygnowałam więc z dostawienia do biurka Franka dodatkowego krzesła dla mamusi i nastawiona jestem na niewykazywanie przesadnego zainteresowania tym, którą stronę podręcznika przerabiała klasa I „a” we wtorek. Jeśli sami zastanawiacie się nad tym, jak podejść do szkolnej przygody swojego dziecka, to bardzo polecam lekturę tekstu Nishki (o TUTAJ), która zdradzi wam tajniki zdrowego podejścia do szkoły jej córek :)
Ponieważ dzięki Nishce odpuściłam sobie wakacyjne studiowanie podręcznika do klasy pierwszej szkoły podstawowej, to okazało się, że mam mnóstwo czasu na zajęcie się takimi rzeczami, jak przygotowanie pokoju Franka do nowej roli i zakupienie szkolnej wyprawki. I muszę wam powiedzieć, że wybieranie zeszytów, kredek i mebli jest jednak znacznie przyjemniejsze niż stresowanie się zadaniami domowymi, które i tak nie będą moje.
Zdecydowanie najbardziej wciągnęło mnie urządzanie kącików dla uczniów, co zrobiłyśmy z Nishką w celach blogowych, bo jest to część naszego projektu „Pokoje Dziecięce”, który dzieje się przy wsparciu IKEA (TUTAJ możecie poczytać więcej o projekcie, oraz zaznajomić się z pozostałymi tekstami). Żeby połączyć przyjemne z pożytecznym, urządziłyśmy trzy kąciki do nauki dla trójki naszych szkolnych dzieci, które różnią się wiekiem, płcią i usposobieniem.
Nie mogłoby się to odbyć bez udziału naszych dzieci, bo jakby nie patrzeć strefa do nauki powinna być miejscem, które dziecko lubi, więc całkiem dobrym posunięciem jest pytanie się o zdanie młodszych dzieci i niekrytykowanie wszystkich dziwnych pomysłów nastolatków :)
Miejsce do nauki dla pierwszoklasisty
Stworzenie miejsce do nauki dla Franka zajęło mi prawie rok i bardzo się cieszę, że ostatecznie postanowiłam całą wcześniejszą pracę puścić w niepamięć i zacząć od nowa. Historia jest długa i bolesna, ale na szczęście kończy się szczęśliwie dla ludzi i mebli.
Zamarzyło mi się w kąciku do nauki Franka PRL-owskie biurko, które nabyłam, następnie oddałam do renowacji i otrzymałam z powrotem w przepięknym białym kolorze. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że te stare biurka mają stare szuflady bez prowadnic i bardzo trudno jest z nich korzystać, szczególnie kiedy się jest siedmioletnim, niecierpliwym chłopcem. Dodatkowo nie byłam zadowolona z wysokości mebla, bo Franek, siedząc przy biurku albo nie dosięgał do blatu, albo do podłogi. Przez długi czas chciałam mu kupić takie specjalne krzesło z regulowanym podnóżkiem, ale jego cena skutecznie mnie przed tym powstrzymywała.
W międzyczasie IKEA wprowadziła uczniowskie nowości, między innymi biurka PÅHL, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Mają blaty w dwóch szerokościach, są całe białe, ale z możliwością dodania kolorowych akcentów. Ale to, co urzekło mnie najbardziej, to możliwość regulacji wysokości blatu! Absolutny ideał dla pierwszaków, dla których biurko standardowej wysokości jest po prostu za wysokie. Najfajniejsze jest to, że dzięki temu biurko sprawdzi się zarówno przy sześciolatku, jak i nastolatku, bo blat może być na wysokości 59, 66, i 72 cm. My zdecydowaliśmy się na szersze biało-niebieskie biurko PÅHL z małą nadstawką (378 zł), dzięki której łatwiej będzie utrzymać porządek.
Ponieważ biurko nie ma żadnych szuflad to upatrzyłam sobie super tanią stalową komódkę LENNART (49 zł) z 3 szufladami, które mieszczą kartki A4. Plusem jest lekkość i możliwość przestawiania jej tam, gdzie jest nam wygodnie. Wchodzi bez problemu pod 2. i 3. wysokość biurka PÅHL.
Regulowana wysokość biurka dała mi możliwość kupienia Frankowi zwykłego obrotowego fotela, o jakim marzył („ma się kręcić i ma być czarne”), padło więc na krzesło ÖRFJÄLL (149 zł), które oprócz mrocznego, czarnego koloru ma jeszcze 5 innych, znacznie bardziej radosnych wersji kolorystycznych.
Dla zwiększenia komfortu dokupiłam jeszcze niewielki biurowy podnóżek DAGOTTO (39,99 zł), który wypatrzyłam w sklepie pod biurkiem dla dorosłych. I to był strzał w dziesiątkę, bo Franek naprawdę z niego korzysta, kładzie stopy wygodnie na podnóżku, a nie stara się je wcisnąć między kółka od krzesła. Teraz będzie mógł odrabiać lekcje godzinami, bo będzie miał odpowiednią pozycję ;)
Lampa HÅRTE (59,99 zł) to osobisty wybór Franka, chociaż długo namawiałam go na coś bardziej solidnego, bo obawiam się, że przy jego aktywności i zamaszystości ruchów, lampa będzie znacznie częściej leżeć na podłodze, niż stać na biurku. No, ale nie chciałam robić nic jemu wbrew, a że ta nieco kosmiczna lampa podobała mu się najbardziej, to ustąpiłam.
Oprócz tego, w kąciku do nauki znalazły się jeszcze drobiazgi takie, jak stalowe pojemniczki na kredki i ołówki DOKUMENT (7,99 zł) oraz kosz na śmieci DOKUMENT (15,99 zł), który jest bardzo ważnym elementem w dziecięcym pokoju, bo wpływa bardzo pozytywnie na zachowanie porządku.
Koszt całości: 699,96 zł
Miejsce do nauki dla dziewczynki
Nie wiem, w jakim wieku u dziewczynek pojawia się zamiłowanie do romantyzmu, ale mam wrażenie, że jest to nieunikniony etap dorastania. Kiedy miałam nie więcej niż dziesięć lat, to marzyłam o białej toaletce z lustrem, białym sekretarzyku i dużym łóżku z kutą, metalową ramą. Chciałam też mieć na imię Emilia i mieszkać w Srebrnym Nowiu, ale jakoś musiałam pogodzić się z faktem, że jestem tylko Marysią z Wrocławia.
Wcale więc mnie nie zdziwiło, że młodsza córka Nishki swoje miejsce do nauki widziała dokładnie tak, jak większość wielbicielek Ani z Zielonego Wzgórza, czy Emilki ze Srebrnego Nowiu. W jej pokoju znajdziemy urocze, białe biureczko HEMNES (499 zł) z szafką z dwiema półkami i długą szufladą pod blatem oraz tapicerowane krzesło LILLHÖJDEN (229 zł) w szarą kratę z dwiema przecudnymi kokardkami z tyłu. Różowa lampka HÅRTE (59,99 zł) jest idealnym dopełnieniem całości. A porządek, jaki panuje na biurku to zasługa kartonowych kubków na długopisy HEJSAN (9,99 zł).
Ponieważ mówimy o kąciku do nauki poważnej uczennicy, której bliżej do szkoły średniej niż do przedszkola, to niezbędne jest wygospodarowanie dodatkowego miejsca na podręczniki, zeszyty i przybory szkolne. Idealnie z tym zadaniem poradzi sobie wysoki regał HEMNES (399 zł), który uzupełniony został bladoniebieskimi pudełkami TJENA (5,99 zł i 14,99 zł) oraz kartonowymi teczkami HEJSAN (29,99 zł) i kolorowymi segregatorami HEJSAN (9,99 zł).
Jeśli o mnie chodzi, to brakuje tylko wiecznego pióra i pachnącej papeterii, ale i tak, jako dziesięcioletnia Marysia dałabym się pokroić za takie miejsce do nauki.
Koszt całości: 1257,85 zł
Miejsce do nauki dla nastolatki
Z nastolatkami to jest tak, że nigdy nie wiadomo, czego chcą. A w zasadzie wiadomo, że będą chcieć tego, czego my nie chcemy. Jeśli więc zależy nam na tym, żeby wybrały opcję A, to powinniśmy im tę opcję obrzydzić tak bardzo, że na koniec powiedzą: „No przecież wiadomo, że wybieram A”. Jeśli przez niedoświadczenie w postępowaniu z nastolatkami będziemy ich całym sercem na A namawiać, to oni skłonią się ku opcji Z, tej, której my nie lubimy najbardziej. Bez względu na to, co wybiorą, powinniśmy odpuścić, bo doprawdy aranżacja miejsce do nauki to nie jest to, o co warto z nastolatkiem kruszyć kopie. Niech będzie tak, jak on chce, pod warunkiem, że jest to w zasięgu naszych możliwości.
Nie wiem, czy planowanie kącika do nauki ze starszą córką Nishki to było namawianie na coś zupełnie innego, niż zobaczycie, czy może obrzydzanie tego, co ostatecznie zostało wybrane, bo odpuściłam dopytywanie przy wersji numer 57, ale owoc tych rodzinnych dyskusji bardzo mi się podoba. Jest bardzo nastoletni, w związku z czym biurko nie jest biurkiem szkolnym, krzesło jest kwintesencją urody, ale niekoniecznie wygody, a lampka na biurko wcale nie jest na biurko :) Plus jest taki, że całość zaaranżowana jest tak, że takiego miejsca do nauki nie powstydziłby się student!
Biurko LINNMON/ADILS (199 zł) jest duże i narożne, co oczywiście ogranicza możliwość przestawiania go po całym pokoju, ale z drugiej strony daje bardzo duży blat, który wcale nie zabiera dużo miejsca. Zmieszczą się tam nie tylko książki i zeszyty, ale również komputer, który prędzej czy później w pokoju nastolatka zagości.
IKEA ma w katalogu wiele wygodnych, miękkich krzeseł do biurek, ale w pewnym wieku priorytet ma uroda, więc przy biurku stoi SNILLE (99 zł) – przepiękne krzesło z plastikowym siedziskiem, obok którego nie można przejść obojętnie. Ja się w nim zakochałam i w całości popieram ten wybór.
Biurko oświetlone jest lamą podłogową LERSTA (49,99 zł), co jest bardzo sprytnym posunięciem, bo nie zagraca biurka i nie zabiera cennego miejsca na blacie, a do tego jest mobilna, więc można z niej korzystać również wtedy, gdy chcemy oświetlić coś zupełnie innego niż biurko.
Porządek na biurku pomaga utrzymać bardzo ładny organizer KVISSLE (19,99 zł), który zmieści ołówki, długopisy i trochę ważnych szpargałów oraz tekturowe biało-czarne segregatory TJENA (14,99 zł).
Miejscem, w którym ukryte przed matką zostaną zeszyty, książki i przybory szkolne będzie stalowy regał VITTSJÖ (179 zł) ze szklanymi półkami, na których ustawione zostały biało-czarne pudełka DRÖNA (12,99 zł), które skutecznie zniechęcą zbyt wścibskiego rodzica przed przeglądaniem zeszytów w poszukiwaniu nieodrobionego zadania domowego.
Bardzo dużym plusem tego miejsca do nauki jest nie tylko ten bardziej studencki styl, ale również cena. Wybrane meble i dodatki były na tyle niedrogie, że to właśnie ten kącik okazał się najtańszy ze wszystkich trzech, które zostały przez nas zaprojektowane. A wydawało mi się, że to nastolatka będzie chciała zaszaleć najbardziej :)
Koszt całości: 628,92 zł
Przed wami ostatnie dwa tygodnie na szkolne przygotowania. Pamiętajcie, skupiacie się na zaplanowaniu i kupieniu mebli, oraz zabraniu dziecka do sklepu w celu wybrania zeszytów i kredek. Natomiast nie skupiacie się na czytaniu podstawy programowej, czy odpytywaniu dziecka z cyklu rozwojowego mszaków, które omawiało przed wakacjami. A jak was takie złe rzeczy kuszą, to jeszcze raz, marsz do Nishki!