Nie jesteśmy sami.

Nie jesteśmy sami.

Wchodzę do mieszkania — małe i skromnie urządzone, ale czyste. Od razu karcę się w myślach, za to, że pomyślałam: „Czysto tak, jakby mieszkała tu kobieta”. Kobiety nie ma, jest mężczyzna, samotny ojciec wychowujący niepełnosprawnego syna. Kobieta leczy się w szpitalu i nie wiadomo kiedy wróci do rodziny. Nie wiem, jak to jest mieć niepełnosprawne dziecko, nie wiem, jak to jest mieć drugą połowę w szpitalu, nie wiem, jak to jest być samotnym rodzicem, ale myślę, że jest to trudne. Chłopiec pomimo niepełnosprawności jest uroczo ciekawski. Razem z przebranym Świętym Mikołajem rozpakowuje wszystkie paczki, które przynieśliśmy. Nie szuka niczego dla siebie, bo każda rzecz go cieszy. To my gorączkowo przeszukujemy pudła, żeby znaleźć to, z prezentem dla chłopca. Uff, znaleźliśmy. Ale chłopiec wcale nie jest zainteresowany zawartością, bo cały czas bacznie obserwuje Mikołaja. Kiedy już się zbieramy, chłopiec łapie Mikołaja i mówi: „Czy nie możesz zostać?”. Wtedy po raz kolejny dopada mnie myśl, z którą dzielił się ze mną Mikołaj: „My wpadamy tam jak kometa, świecimy blaskiem, zostawiamy prezenty i nas nie ma, a oni z tym życiem zostają”. Ale czy fakt, że nie możemy nieść ich ciężaru, powinien oznaczać, że nie powinniśmy im ulżyć, choć na chwilę? Z rozmyślań wyrywa mnie napis na ścianie w salonie. Wysoko, tak że mógł napisać to tylko mężczyzna, długopisem namalowana uśmiechnięta buzia i krzywe litery, układające się w napis: „Nie jesteśmy sami”. Nie jesteście.

·

Malutkie mieszkanie komunalne, taka raczej nieprzytulna klitka, choć widać, że zadbana tak, jak tylko jest to możliwe w tych warunkach. Samotna mama i czwórka jej bardzo małych dzieci. Mieszkają u dziadków, mają dla siebie taką malutką kanciapę z jednym rozkładanym łóżkiem. Na łóżku śpią dzieci, mama się nie mieści, więc śpi na ziemi obok łóżka. Płacze w zasadzie od początku, otwierając każde kolejne z 20 pudeł. Dzieciaki piszczą, wyciągają kaszę, szampony i kredki, każda rzecz cieszy ich tak bardzo, że tupią nogami. A my znowu jak kometa — wpadamy, dajemy, znikamy. Ale jeśli którakolwiek z rzeczy z tych pudeł sprawi, że w ich sercach pojawi się nadzieja, to warto być nawet kometą.

·

Samotny mężczyzna, wcale nie starszy, można by powiedzieć w kwiecie wieku. Ma takie smutne oczy. Niedawno zmarł jego ukochany tata, którym tak troskliwie opiekował się przez lata. Rozumiem tę rozpacz, która rozdziera serce, ale wiem, że nie mogę pomóc. Przez żałobę trzeba przejść samemu. Cieszy się. Dziękując, patrzy mi głęboko w oczy, wiem, że ta paczka to dla niego bardzo dużo. Nie przestanie być smutny, ale może łatwiej mu będzie w tym smutku wytrzymać.

·

Dwoje nastolatków z małym dzieckiem. Klasyczna wpadka połączona z brakiem wsparcia od jednych rodziców i ograniczonym wsparciem od drugich. W zasadzie mogliby upaść, bo to popularny scenariusz dla takich bohaterów, ale walczą razem. Wyglądają na szczęśliwych, pewnie dlatego, że w tym wszystkim są we dwoje, a tak przecież łatwiej. Wychodzę z przekonaniem, że wyjdą z tego na prostą. On tylko znajdzie lepszą pracę, ona zda maturę. Wyobrażam sobie, że z tego jednego malutkiego pokoju przeniosą się do mieszkania komunalnego w tym pięknym, nowym bloku. Pewnie będą mieć też drugie dziecko.

·

Dwupokojowe mieszkanie — bardzo schludnie, czysto i skromnie, ale ładnie. Kolejna samotna mama i piątka dzieci. Mama to twarda kobieta, wiele w życiu przeszła, ale to ją zahartowało, a nie osłabiło. Najmłodsza córeczka znajduje w paczce ołówki, więc krzyczy do mamy: „Moje ulubione ołówki!”, potem: „Moje ulubione buty” i „Moja ulubiona piłka!”. Cieszę się jej szczęściem. W drugim pokoju widzę kartony z zapakowanym łóżkiem piętrowym. Wysłaliśmy im to kilka dni wcześniej, dlaczego nie rozpakowali? Coś im się nie podoba? Podpytuję wolontariuszkę. Łóżko jest najpiękniejsze na świecie i dlatego dwie najstarsze dziewczynki chciały nieco wyremontować swój pokój. Samotna mama poprosiła rodziców o pieniądze na tapetę i dziewczynki dopiero wczoraj w nocy skończyły tapetowanie. Łóżko będą montować dziś. Wiem, że takie dziewczyny nie zginą.

 

Jesteśmy dla nich jak komety i nie możemy przeżyć ich życia za nich, ale czasami blask komety wystarczy, by dostrzegli światło na końcu tunelu. A jeśli będą mieć nadzieję, to będą mieli bardzo dużo.

„Nie jesteśmy sami”. To nie tylko ich motto, to prawda dla nas. Nie jesteśmy sami, pamiętajmy, że oni są obok i potrzebują pomocnej dłoni. Kto ma im ją dać, jeśli nie my?


 

Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu WIOSNA za akcję „Szlachetna Paczka”.

 

Zobacz
więcej

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Już za chwilkę będziemy znowu odprowadzać swoje dzieci do szkoły, przedszkola czy żłobka. Zapewne jeśli pogoda pozwoli, to będziemy chodzić pieszo, czy jeździć rowerem, ale jeśli mamy daleko, albo pogoda zacznie zawodzić, to prawdopodobnie zaczniemy w tym celu używać samochodu.