Dzień Dziecka, czyli sentymentalny powrót do mojego dzieciństwa

Dzień Dziecka, czyli sentymentalny powrót do mojego dzieciństwa

Z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka postanowiłam zrobić prezent sobie i wrócić pamięcią do czasów mojego dzieciństwa. Nie wiem co moje dzieci będą pamiętać z tych pierwszych lat swojego życia, ale ja głównie pamiętam wspólne zabawy z rodzeństwem, kilka zabawek, które miałam i książki oraz płyty winylowe z bajkami i piosenkami dla dzieci. Ponieważ jestem bardzo sentymentalna postanowiłam zatrzymać w pamięci te kilka przedmiotów i opisać je tutaj. A ponieważ w latach 80. i na początku lat 90. w zasadzie wszystkie dzieci miały te same książki i zabawki, to może jest szansa, że ktoś z was przypomni sobie o swoich ulubionych zabawkach i książkach z dzieciństwa :)

„Wielka Niedźwiedzica”

wielka niedzwiedzica

Gramofon to chyba ukochany sprzęt każdego dziecka i rodzica późnego PRLu. Dzięki niemu w domach mógł rozbrzmiewać głos Natalii Kukulskiej śpiewającej piosenki dla dzieci, albo Ireny Kwiatkowskiej recytującej wiersz „W aeroplanie” Juliana Tuwima. Moją ukochaną płytą była legenda indiańska „Wielka Niedźwiedzica” Stefana Majchrowskiego – bardzo wzruszająca historia o trzech indiańskich plemionach żyjących w Krainie Wielkich Jezior, w której można było znaleźć odpowiedź na pytanie skąd na niebie wzięła się Wielka Niedźwiedzica. Mogłam tego słuchać na okrągło, po kilkanaście razy dziennie. Z całą pewnością była to też ulubiona płyta mojej mamy, bo kiedy puszczała nam piosenki Natalii Kukulskiej albo Fasolek, to wariowaliśmy po całym domu, a podczas słuchania „Wielkiej Niedźwiedzicy” siedzieliśmy bez ruchu, kompletnie zasłuchani, czekając na to, jak ta historia się skończy :)

Michałek i Dorotka

lalki2

Dla moich dzieci zupełnie niewiarygodny jest fakt posiadania małej ilości zabawek, ale przez pierwsze 8 lat mojego życia miałam tylko dwie lalki. Pierwszą lalką był Michałek. W 1986 mój tata wracając z wyprawy speleologicznej do Hiszpanii przywiózł nam prezenty – mój brat dostał zestaw klocków lego (o tym poniżej), a dla mnie i dla siostry przywiózł lalki-niemowlaki – chłopczyka i dziewczynkę. Oczywiście każda z nas chciała dostać dziewczynkę i ja jako starsza siostra musiałam ustąpić młodszej. W ten sposób w moje ręce trafił Michałek – sikający niemowlak z siusiakiem! Ten siusiak robił furorę, bo kto to widział takie rzeczy w Polsce w tamtych czasach – zresztą do tej pory znalezienie w naszym kraju lalki zbudowanej anatomicznie to rzadkość. W Michałku najfajniejsze było to, że jak się go napoiło, to sikał – przez siusiaka!!! Moje koleżanki były zachwycone kiedy robiłam im pokazy sikania przez siusiaka, istne czary mary :)

Druga lalka to Dorotka, którą dostałam na Dzień Dziecka w 1989 roku. Kilka tygodni przed pierwszym czerwca przechodziłam razem z mamą obok sklepu z zabawkami, na wystawie było 10 takich samych szmacianych lalek (ach to bogactwo PRLu!) i powiedziałam, że bardzo chciałabym mieć taką lalkę. Na dzień dziecka dostałyśmy z siostrą dwie takie same szmacianki. Dorotka wiele w swoim ponad dwudziestoletnim życiu przeszła – była wymiana włosów, obcięcie grzywki, balejaż, makijaż na czole wykonany szminką mojej mamy (jak się okazało, makijaż był permanentny) i darcie sukienki. To, że do tej pory żyje w jednym kawałku to cud :)

Moja miłość do tych dwóch lalek sprawiła, że przetrwały one pod moją opieką do teraz i obecnie są lalkami Lili. Nie wiem czy ona kiedykolwiek je doceni, bo lalek ma już około 7 (a ja jej nie kupiła ani jednej!), ale liczę na to, że chociaż Michałka będzie wykorzystywać do pokazów sikania przez siusiaka ;)

Zestaw Lego – Kosmiczna flota

lego

Formalnie ten zestaw Lego należał do mojego brata, ale wiadomo, że rodzeństwo zabawkami się dzieli, więc było to jedyne Lego, którym miałam okazję się bawić aż do 1992 roku :) Na zestaw składał się statek i stacja kosmiczna oraz czterech kosmonautów. Dzięki Lego odkryłam w sobie zamiłowanie konstruktorskie i perfekcjonizm – statek składałam tylko i wyłącznie zgodnie z instrukcją – żadnej improwizacji, układania z tych klocków czegokolwiek innego – miał powstać statek, dokładnie w takie sposób, jak mówiła instrukcja :)

„Mateuszek na zaczarowanej wyspie”

mateuszek-na-zaczarowanej-wyspie_okc582adka

Wydana w 1958 roku książka autorstwa Stefanii Szuchowej, to jedna z tych rzeczy, która pojawiła się w moim dzieciństwie jako książka mojej mamy. Patrząc z perspektywy czasu, książka ta pomimo swego wieku i liczby dziecięcych rąk przez które przeszła, trafiła do nas w całkiem dobrym stanie. Co więcej nadal trzyma się dobrze :) Jest to jedna z pierwszych książek, którą pamiętam. Opowiada o bardzo niegrzecznym Mateuszku, który jest niemiły, obraża wszystkich po kolei, a na koniec postanawia uciec z domu – oczywiście jego stosunek do świata i nieodpowiedzialne zachowanie prowadzą do wielu przygód, oczywiście historia kończy się dobrze, a Mateuszek staje się dzieckiem idealnym ;) Ja podobno byłam w dzieciństwie bardzo grzeczna, ale biorąc pod uwagę treść tej książeczki i to, jak bardzo ją pamiętam, może to wryta głęboko w mózg historia Mateuszka i sprawiła, że byłam miła, posłuszna i nie uciekałam z domu :)

„Dzieci z Bullerbyn”

dziecizbullerbyn

Moja absolutnie ukochana książka z dzieciństwa. Przeczytałam ją pierwszy raz w wieku 8 lat jako lekturę szkolną i później czytałam ją wielokrotnie. Uwielbiałam wracać do tych nieprawdopodobnych historii i bawić się w dzieci z Bullerbyn – w zabawach zawsze byłam Brittą, bo jej imię było najpiękniejsze na świecie, no i wydawała się być najmądrzejsza z całej szóstki :) Dzieci z Bullerbyn imponowały mi ilością szalonych pomysłów na zabawy, które były w stanie wymyślić bez względu na porę roku i pogodę za oknem. W dzieciństwie marzyłam, żeby chodzić do szkoły boso, a tak najbardziej marzył mi się osobny pokój – dokładnie taki, jaki miała Lisa. Kilka lat temu wydawnictwo „Nasza Księgarnia” wydało kolekcjonerską edycję „Dzieci z Bullerbyn” z przepięknymi ilustracjami Hanny Czajkowskiej, które tak dobrze pamiętałam z dzieciństwa – oczywiście stałam się szczęśliwą posiadaczką tego wydania i teraz czytam je dzieciom – żeby wzbudzić w nich zainteresowanie historią małych Szwedów podmieniam imiona bohaterów, na imiona moich dzieci i ich kuzynów oraz kolegów :) Nie wiem jak zareaguje na to Franek, kiedy w podstawówce odkryje, że przygody Franka, Lili i Emila, które tak dobrze zna, to tak naprawdę książka o Lasse, Bosse i Lisie :D

To tyle z moich najukochańszych zabawek, książek i bajek z dzieciństwa :) Jestem bardzo ciekawa czy chociaż jedna rzecz z mojej listy to coś, co pamiętacie ze swojego dzieciństwa.

Tagi:

Zobacz
więcej

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Już za chwilkę będziemy znowu odprowadzać swoje dzieci do szkoły, przedszkola czy żłobka. Zapewne jeśli pogoda pozwoli, to będziemy chodzić pieszo, czy jeździć rowerem, ale jeśli mamy daleko, albo pogoda zacznie zawodzić, to prawdopodobnie zaczniemy w tym celu używać samochodu.