Ciąża to podobno stan błogosławiony, chociaż do tej pory nie udało mi się odkryć czy błogosławieństwo polega na puchnięciu stóp, wymiotowaniu, czy wyglądaniu jak słonica. Bez względu na to jak koszmarnie się czujemy, albo jak źle wyglądamy to zawsze chcemy w jakiś sposób zatrzymać te chwile, w których z ładnych, szczupłych kobiet przeistaczamy się w wielkie mamuty. Ja już jakiś czas temu wypatrzyłam na pintereście tę niezwykle pomysłową koszulkę będącą ciążowym kalendarzem i pomyślałam sobie, że jak już będę w trzeciej ciąży to na pewno ją kupię.
Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Koszulkę zamówiłam w Stanach Zjednoczonych Ameryki, na tej oto stronie, za całe 45$. Nie jest to na pewno najtańsza tunika (bo to raczej tunika) jaką posiadam, ale zdecydownie jest bardzo wyjątkowa. Koszulkowa przesyłka dotarła do mnie bezpiecznie w 2 tygodnie, a razem z odzieniem dostałam specjalny marker do skreślania kolejnych tygodni.
I powiem wam, że z tą koszulką czas mi strasznie szybko leci, bo kiedy co środę skreślam kolejny tydzień, to zawsze łapię się na: „O matko, to już?!?!”. Przy pierwszej ciąży takie przyspieszenie mnie cieszyło, przy drugiej przerażało, a przy trzeciej chyba wpadłam w rutynę ;)
Najfajniejsze w tej koszulce jest to, że każdy skreślony tydzień mobilizuje mnie do robienia zdjęcia – takiej pamiątki „tydzień po tygodniu” nie mam z żadnej poprzedniej ciąży, więc jest szansa, że nasze trzecie dziecko nie będzie poszkodowane brakiem zdjęć i zainteresowania rodziców ;)
Jeśli ktoś z was myśli o jakimś ciekawym pomyśle na udokumentowanie ciąży, to koszulkę bardzo polecam :) A gdyby zdarzyło się tak, że dodatkowo macie uzdolnienia krawieckie, to na koniec z koszulki można uszyć takie fajne śpiochy dla potomka :)