Zanim nauczyłam się motać chustę i przekonałam się, że potrafię sobie z nią poradzić, to szukałam bezpiecznego nosidła dla noworodka. Wiedziałam, że najpopularniejsze nosidła ergonomiczne jak Tula czy Manduca nie nadają się dla dziecka, które nie siedzi, więc skonsultowałam mój problem z doradcą chustowym. Trafiłam na całkiem miłego, bo nie usłyszałam tyrady na temat tego, że pragnę kalectwa dla mojego dziecka, że jestem leniwa i, że tak małe dziecko powinnam nosić tylko w chuście. Kilkuletnie doświadczenie w doradzaniu przyniosło zrozumienie dla potrzeb rodziców i umiejętność szukania najlepszego rozwiązania dla matki mówiącej „nie chcę żadnej chusty”. Tym najlepszym rozwiązaniem miało być właśnie nosidło Marsupi.
Marsupi nie jest bardzo popularne, co jest o tyle dziwne, że ma wiele zalet, których nie ma żadne znane nosidło ergonomiczne. Jest to produkt rumuński i charakteryzuje go łatwość zakładania, niska cena i dostosowanie do najmłodszych dzieci.
W całości wykonane jest z miękkiego materiału, nie ma żadnych usztywnień. Jest to nosidło hybrydowe z płynną regulacją pasów naramiennych, które zapina się na rzepy. Te rzepy wzbudzają niepokój wśród rodziców, bo przecież nie można im ufać, odkleją się i dziecko wypada. Nic z tych rzeczy się jednak nie dzieje — po założeniu nosidła wszystko jest na swoim miejscu przez cały czas, a jedyny problem z rzepami polega na tym, że przy odpinaniu są głośne, więc dziecko z lekkim snem może się obudzić.
Marsupi ma dość wąski panel (ten materiał pod pupą), który dodatkowo można zwęzić specjalnym paskiem. Dzięki temu w nosidle możemy nosić najmniejsze dzieciaki — łatwo dostosować szerokość panelu do wielkości dziecka. Jest to o tyle ważne, że jeśli panel jest za szeroki, to wtedy dziecko nie może siedzieć w pozycji M, tylko ma wyprostowane nogi w kolanach, co musi być bardzo niewygodne. Wielkość (a raczej niewielkość) panelu sprawia, że dziecko dość szybko z Marsupi wyrasta i po mniej więcej 6 miesiącach warto wymienić nosidło na coś większego (np. Tula). Akurat Helenka jest na tyle drobna, że nie było problemu z szerokością panelu przez ponad 7 miesięcy.
To, co odkryłam jak już niestety Hela z nosidła wyrosła, to możliwość noszenia dziecka na plecach, lub na biodrze. TUTAJ można obejrzeć szczegółowy instruktaż takiego noszenia.
U nas nosidło sprawdzało się bardzo dobrze szczególnie na początku, kiedy nie używałam chust, oraz gdy się ich dopiero uczyłam. Również w zimie kiedy motanie chusty razem z kurtką i kombinezonem przerosło moje możliwości wolałam wychodzić na spacer z Marsupi. Dzięki mega łatwości w zakładaniu go (wystarczy jedna w miarę sprawna osoba), było często wykorzystywane podczas wszelkich krótkich wyjść z dzieckiem.
Marsupi jest jednym z niewielu nosideł, których rozmiar należy dobrać do wielkości rodzica. Może być to sporą wadą, jeśli mama i tata mocno się różnią gabarytami, bo nie będą mogli korzystać z niego oboje. Przy zakupie należy wybrać jeden z trzech rozmiarów — S/M, L, XL.
Jeśli spodziewacie się, że za dobre nosidło trzeba zapłacić minimum 400 zł, to pozytywnie się zaskoczycie. Marsupi kosztuje tylko 260 zł, co z całą pewnością ucieszy portfele rodziców kupujących wyprawki. Jest to o tyle ekonomiczne, że poza kupnem bardzo dobrego nosidła nabywacie też czas na przemyślenie czy będziecie chcieli nosić starsze dziecko. Jeśli nie, to wasz rachunek wyniesie tylko 260 zł, jeśli tak, to dla siedzącego dziecka będziecie mieć bardzo duży wybór dobrych nosideł w różnych cenach.
Zdjęcia wiosenne – Aguincredible
PS: Wiem, że na niektórych zdjęciach widać, że Hela już z Marsupi wyrosła, ale innego niemowlaka pod ręką nie miałam. W każdym razie podczas sesji żadne dziecko nie ucierpiało!