O Szlachetnej Paczce i najważniejszej lekcji w życiu

O Szlachetnej Paczce i najważniejszej lekcji w życiu

Od kilku lat koniec listopada to moment kiedy razem z dużą grupą przyjaciół wybieramy kilka rodzin, którym będziemy pomagać w ramach Szlachetnej Paczki. Zadanie bardzo ważne i wzruszające, bo w sposób formalny bierzemy odpowiedzialność za sprawienie, że pomimo trudnej sytuacji tych rodzin, w tym roku ich święta Bożego Narodzenia będą piękne. Bardzo chciałabym was przekonać do przyłączenia się do tej akcji, dlatego chcę się z wami podzielić moją historią.

Najtrudniejszym momentem mojego życia była nagła śmierć taty. Byłam wtedy na początku studiów w mieście położonym 350 km od domu, właśnie zdawałam na drugi kierunek studiów, utrzymywałam się dzięki pomocy rodziców i stypendium naukowemu, szykowałam się do wyjazdu na europejski zlot skautów w Wielkiej Brytanii. I nagle wszystko runęło, świat się skończył, zostaliśmy sami z mamą, bratem i siostrą. Z jednej strony gdzieś tam z tyłu głowy zawsze miałam zakodowane, że tata może nie wrócić, bo upodobał sobie dość ryzykowne pasje, ale nigdy nie spodziewałam się, że to się faktycznie stanie. Ale stało się, rozbiłam się na milion kawałków i wiedziałam, że nigdy tego do kupy nie pozbieram, że nigdy się z tym nie pogodzę i nic już nie będzie takie samo jak wcześniej. Przebywanie w tym czasie ze mną musiało być niezwykle trudne, ale mimo to najbliżsi przyjaciele byli zawsze przy mnie, sprawdzając czy ich przypadkiem nie potrzebuję. Ja nie potrzebowałam nikogo poza tatą, którego przecież nigdy nie mogłam już mieć. Nie zliczę ile nocy przeryczałam, ile milionów razy zadawałam pytanie „Dlaczego?”.

W czasie gdy pogrążeni byliśmy w żałobie pojawił się następny problem – tata był w zasadzie jedynym żywicielem rodziny, mama nie miała etatu, pensji ani niczego co dawałoby nam stabilną sytuację finansową. To był okropny moment. Nie mogliśmy przeżyć swojej żałoby, uporać się z tragedią, poukładać sobie życia na nowo, bo z każdego kąta atakowały nas pytania o pieniądze.  I wtedy z pomocą przyszli przyjaciele i rodzina. Nie potrzebowaliśmy góry złota i przelewów co miesiąc, potrzebowaliśmy wsparcia na ten nasz „nowy” start, pomocy w ogarnięciu się, żebyśmy mogli przeżyć naszą żałobę i zacząć żyć dalej. To nie był też moment kiedy mogłam prosić o coś „ekstra”. Liczyłam ile pieniędzy mi zostanie jak zapłacę za czynsz i kartę miejską, sprawdzałam jak bardzo muszę poprawić oceny, żeby dostać nieco wyższe stypendium naukowe i tysiąc razy czytałam warunki otrzymania stypendium socjalnego. Zaakceptowałam fakt, że na zlot skautów do Wielkiej Brytanii nie pojadę, to była fanaberia, mimo tego, że miałam tam jechać do pracy jako wolontariusz i wpłaciłam już część pieniędzy. Gdy pogodziłam się już z tym stanem rzeczy, zadzwoniła do mnie przyjaciółka i powiedziała, że jadę, pieniądze są wpłacone i nie ma o czym dyskutować. To było jak zobaczenie przez chwilę słońca w środku listopada. Ten wyjazd potrzebny mi był dużo bardziej niż wcześniej, po to żeby móc przez te kilkanaście dni żyć jak kiedyś, przypomnieć sobie, że można być szczęśliwym i oswoić się z nowym życiem, które będzie zupełnie inne, trochę wybrakowane, ale nie musi być złe i smutne.

Wtedy bez pomocy naszych przyjaciół i rodziny nie dalibyśmy sobie tak dobrze rady, byłoby nam ciężko i jedne problemy wpędzałyby nas w drugie. Być może do końca życia mówiłabym, że razem ze śmiercią taty w moim życiu zaczęło się wszystko co złe. Ale tak nie jest. Ogarnięcie problemów finansowych sprawiło, że mogliśmy mieć dobry czas na przejście przez żałobę, na odłożenie wszystkiego co się porozpadało, na nowe miejsca. Teraz, po prawie 10 latach, każde z naszej czwórki jest szczęśliwe, to szczęście z całą pewnością jest inne niż by było, gdyby tata żył nadal, ale jest. I to jest najważniejsze.


Podobne historie do tej wyżej przeżywają teraz rodziny wybrane do Szlachetnej Paczki. Coś się stało – może być to choroba nowotworowa mamy dwojga małych dzieci, która powoduje, że tata musi porzucić pracę i zająć się rodziną, może być to konieczność wychowywania piątki własnych wnuków pomimo trudnej sytuacji finansowej, może być to opieka nad niepełnosprawną córką, kiedy samemu jest się już starym i schorowanym. To wszystko są sytuacje, do których człowiek potrzebuje mnóstwo siły. Nie ma jej, kiedy co chwilę zastanawia się czy zimą będzie mógł ogrzewać więcej niż jeden pokój, kiedy robiąc przegląd zimowych kurtek i butów dzieci, wie że wszystko jest już za małe. No, a te „ekstra” rzeczy? Kto by o nie prosił w tej sytuacji? A jednak wolontariusze Szlachetnej Paczki nie odpuszczają, trzeba wypełnić rubrykę „specjalne upominki”. I powiem wam, że kiedy czytam opisy kolejnych rodzin, które wybraliśmy w tym roku, to przy tych specjalnych upominkach zawsze się uśmiecham, bo wyobrażam sobie reakcje tych ludzi kiedy będą otwierać paczkę – to ogromne zaskoczenie i uśmiech, bo przecież „nie trzeba było”, „to już jest za dużo”, „przecież tyle już dostaliśmy”. Ich uśmiech i radość, którą pomimo przeciwności losu w tej chwili poczują to dla mnie najlepsza nagroda. Bo ja właśnie w ten sposób spłacam dług, który kiedyś zaciągnęłam u moich przyjaciół.

W waszej okolicy też są rodziny, które potrzebują pomocy. Znalazły się w trudnym momencie i muszą dostać takiego kopniaka, który pomoże im wszystko jakoś poukładać, ogarnąć się i przede wszystkim mieć dobre święta Bożego Narodzenia. Dlatego ogromnie was namawiam do tego, żebyście zbierali w kupę swoich przyjaciół i pomogli jednej takiej rodzinie. Nie każdy z was musi się dorzucać finansowo, bo pracy jest też sporo przy pakowaniu i zawożeniu paczki, ale zróbcie to dobrze i pięknie. Gwarantuję wam, że jedna piękna paczka sprawi, że wasze święta też będą lepsze niż zazwyczaj.

Jeśli jeszcze nie wiecie od czego zacząć, to zacznijcie od strony Szlachetnej Paczki, a później dzwońcie do przyjaciół.

Zobacz
więcej

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Bezpieczna droga do żłobka, szkoły i przedszkola

Już za chwilkę będziemy znowu odprowadzać swoje dzieci do szkoły, przedszkola czy żłobka. Zapewne jeśli pogoda pozwoli, to będziemy chodzić pieszo, czy jeździć rowerem, ale jeśli mamy daleko, albo pogoda zacznie zawodzić, to prawdopodobnie zaczniemy w tym celu używać samochodu.