Są takie dzieci, które są super grzeczne od urodzenia, nie płaczą tylko kwilą, szybko usypiają i grzecznie jedzą, jak nie jedzą i nie śpią, to po prostu obserwują. Są też takie, które płaczą całymi dniami, ciągle jedzą, trzeba je non-stop nosić i bardzo mało śpią (najlepiej tylko na rękach). Są też takie, które plasują się gdzieś pośrodku. Bez względu na to, jak bardzo wymagające jest nasze dziecko (a mi się trafiły wszystkie 3 typy), to po kilku tygodniach nieustannej opieki nad noworodkiem, wstawania w nocy, noszenia na rękach i karmienia co kilka godzin, każda matka jest wykończona. Te wszystkie godziny, w których nie śpimy i nie odpoczywamy kumulują się robiąc z nas zombie. Oczywiście z czasem będzie lepiej, bo kolki miną, liczba karmień się zmniejszy a sen dziecka wydłuży, ale kto wie czy do tego czasu nie zrobimy sobie (albo dziecku) krzywdy.
Dlatego wręcz kocham wszystko to, co pomaga mi urwać chociaż chwilę dla mnie samej, co skróci czas płaczu, co sprawi, że młoda zaśnie szybciej. Najlepszy przy zasypianiu i uspokajaniu dziecka jest szum wydobywający się na przykład z włączonej suszarki czy wyciągu kuchennego. Osobiście odkryliśmy jak fantastycznie niemowlaki reagują na dźwięk suszarki w czasie kilkumiesięcznych kolek Franka. Pierworodny płakał jak najęty, a po włączeniu suszarki uspokajał się i zasypiał. Nauczyliśmy się, że kiedy on był już przewinięty, nakarmiony i gotowy do pójścia spać to należało włączyć suszarkę, żeby znacznie skrócić okres zasypiania, wyeliminować płacz i ograniczyć noszenie i kołysanie na rękach. Po spaleniu jednej suszarki znaleźliśmy nagrany na mp3 dźwięk suszarki i zaczęliśmy wkładać do łóżeczka małe głośniki, i puszczać z nich nagranie. Działało, ale jakoś nie czułam się komfortowo każąc zasypiać synowi ze sprzętem audio przy głowie. Przy Lili, która była dzieckiem-aniołem od czasu do czasu używaliśmy aplikacji w telefonie z białym szumem. Ale wtedy pojawił się problem oddawania dziecku telefonu do łóżeczka, słabo było jeśli ktoś akurat dzwonił, albo jeśli sami chcieliśmy skorzystać z telefonu. Hela pozwoliła nam odkryć jak ważny może być kuchenny wyciąg, bo szumi i dziecko samo przy nim zasypia. Tylko siedzenie w kuchni zaczyna być męczące jeśli czujesz, że nie bardzo możesz z niej wyjść. I wtedy z pomocą przyszedł Szumiący Miś, który jest nie tylko szumiący, ale mięciutki i śliczny!
Już wiem (dzięki moim czytelniczkom :)), że Whisbear nie jest pierwszym szumiącym misiem, ale nadal uważam, że jest wyjątkowy. Jest to przepiękny miś z głową i czterema kończynami. Głowa jest duża i miękka, z tyłu głowy są rzepy, które się odpina w celu dostania się do mózgu misia – mózgiem jest rzecz jasna specjalne małe urządzenie na baterie (3xAAA), które szumi. Kończyny misia też są wyjątkowe, bo są kolorowe, szeleszczące, a na ich końcu znajdują się magnesy. Misia można więc bez problemu powiesić na barierce łóżka, albo przy wózku. A jeśli nasz niemowlak nie będzie już potrzebował szumu do usypiania, to wyciągniemy z głowy misia mózg i zostanie nam piękna przytulanka :)
Szum misiowy brzmi dokładnie jak moja suszarka, więc powinien działać na wszystkie niemowlęta. U nas był mały problem, bo wyciąg kuchenny szumi nieco inaczej, ale Helenka szybko zaakceptowała nową jakość szumu :) Teraz Whisbear dzielnie nam towarzyszy podczas zasypiania, dzięki czemu mam trochę więcej czasu na takie fanaberie jak jedzenie czy mycie ;). Bardzo mi się w nim podoba, że po 40 minutach sam się wyłącza – dzięki temu nie muszę tego robić osobiście.
Dużą zaletą Szumiącego Misia jest fakt, że jest to w 100% Polski produkt – stworzony przez trzy Polki i wyprodukowany przez większą liczbę Polaków :) Nie ukrywam, że robiąc zakupy mam satysfakcję, kiedy uda mi się znaleźć coś, co nie tylko jest polskie, ale oprócz tego jest pomysłowe i przepięknie wykonane – dokładnie takie jak Whisbear.
Misia można kupić między innymi TUTAJ, kosztuje 129 zł. Polecam wszystkim, którzy nowonarodzonemu dziecku chcą w prezencie kupić zabawkę – rodzice na pewno będą wdzięczni za taki prezent, nawet jeśli jeszcze nie wiedzą jaki wpływ na ich życie może mieć szum :) I rodzicom, którzy spalili suszarki albo oddali dzieciom telefony też polecam. Ten miś jest wart zakupu!
Whisbear ma też w swojej ofercie Szumiącego Misia z funkcja wykrywania płaczu – zainteresowanych zapraszam do przeczytanie mojej recenzji o TUTAJ.