Kosz Mojżesza uważam za wynalazek genialny i nie wyobrażam sobie innego łóżeczka dla noworodka. Jest mały, przytulny, a noworodek czuje się w nim bezpiecznie. Nie zajmuje dużo miejsca, więc może stać w nocy tuż przy naszym łóżku nawet jeśli mamy małą sypialnię. Dzięki niemu podczas nocnych pobudek, dziecko mamy na wyciągnięcie ręki, bez podnoszenia się z łóżka i wędrowania po pokoju. Jest lekki więc będzie też służył jako przenośne łóżeczko, które będzie mogło stać przez cały czas blisko mamy. Zawsze polecam kosz Mojżesza tym, którzy się pytają o to, w czym powinien spać noworodek. Oczywiście można narzekać, że bez sensu jest kupować łóżeczko na kilka miesięcy, że lepiej zainwestować w coś, co posłuży dłużej, ale ja akurat jestem zdania, że nie należy kupować na zapas, a produkty warto dostosowywać do potrzeb i wieku naszego dziecka. Szczególnie istotne jest to przy noworodkach, które dopiero co zaczynają ogarniać naszą rzeczywistość.
W ciągu ostatnich kilku lat przez nasz dom przewinęło się kilka różnych koszy bardzo do siebie podobnych. Oprócz niewątpliwych zalet, miały takie same wady: długość materacyka wynosiła 68 – 70 cm (czyli bardzo mało), uchwyty z liści palmowych po jakimś czasie się przecierały, budka wcale nie chciała sama stać tak ładnie, jak na zdjęciach. Przyjęłam do wiadomości, że kosze po prostu tak mają, ale te wady i tak nie zmniejszają sensu posiadania kosza. Później pod nasz dom trafił kosz marki Shnuggle i okazało się, że istnieje kosz bez tych wad :)
Kosze Shnuggle wyróżniają się tym, że nie są zrobione z wikliny lub palmowych liści, ale z przyjemnego w dotyku, giętkiego i wytrzymałego plastiku, który jest idealny do czyszczenia. W dnie kosza znajdują się otwory zapewniające prawidłową wentylację. Uchwyty zrobione są z mocnej taśmy materiałowej, dzięki czemu nie ma szans na przetarcie czy urwanie, a kosz może być wygodnie przenoszony z pokoju do pokoju. Jest to rewelacyjne nosidełko dla najmłodszych, dzięki któremu możemy zabrać ze sobą dziecko na przykład do łazienki, żeby móc wziąć prysznic skupiając się na myciu a nie nasłuchiwaniu płaczu :)
Wnętrze kosza wyłożone jest miękką bawełnianą tkaniną. Budka przymocowana do kosza nie opada — zostaje dokładnie w tym miejscu, w którym ją ustawimy, dzięki czemu chronimy leżące dziecko przed nadmiarem światła. Shnuggle jest też nieco większy od tradycyjnych koszy, bo długość materacyka wynosi 74 cm (szerokość 28 cm). Dzięki temu kosz powinien bez problemu służyć przez pierwszych 6 miesięcy, a nie 3-4 tak, jak w przypadku krótszych koszy.
Do kosza warto dokupić stojak, który występuje w wersji z nogami albo płozami. Osobiście polecam ten na płozach, bo dzięki nim kosz zamienia się w kołyskę, a kołysanie może być niezwykle pomocne przy usypianiu malucha. Płozy są na tyle dobrze zaprojektowane, że kosz sam się nie buja ani nie przechyla. Żeby uzyskać efekt kołysania, potrzebny jest rodzic albo mocno fikające nogami dziecko :) Stojak jest lekki, więc bez problemu można go przenosić i mieć dziecko zawsze w pobliżu.
Kosz Shnuggle dostał wiele nagród, ale chyba najważniejszą jest Junior Design Awards 2014. Sztuką jest tak przeprojektować popularny produkt, żeby zostawić wszystkie jego zalety, wyeliminować wady i równocześnie stworzyć coś niezwykle ładnego. Ja uwielbiam na niego patrzeć :)
Kosz można kupić w kilku różnych kolorach: biały, kremowy, szary, różowy, niebieski, zielony (ten ostatni nie jest dostępny w Polsce). Stojak dostępny jest w kolorze białym albo naturalnym (sosna).
Gdzie kupić i za ile:
Kosz Shnuggle kosztuje 499 zł, czyli tyle ile większość markowych koszy Mojżesza. Stojak kosztuje 144 zł lub 176 zł (ten na płozach). Można je kupić w sklepie Muppetshop.
Specyfikacja techniczna:
Wymiary kosza: długość 90 cm, szerokość 46 cm, wysokość 25 cm
Wymiary materaca: 74×28 cm
Wymiary stojaka: 85×41 cm
Maksymalne obciążenie: 9 kg
Wpis powstał przy współpracy ze sklepiem Muppetshop.