Im dłużej piszę tego bloga, im więcej ma on czytelników, tym bardziej męczy mnie myśl o tym, że my, matki, często terroryzujemy siebie nawzajem. Cokolwiek robimy z naszym dzieckiem, to czujemy na sobie baczne spojrzenia innych matek. Cokolwiek robią inne matki, to my bacznie im się przyglądamy. I w sumie w samym przyglądaniu się nie ma nic złego, bo z obserwacji można wiele się nauczyć, a przede wszystkim zrozumieć innych, ale zdecydowanie zbyt łatwo budzi się w nas chęć do komentowania i oceniania poczynań innych mam.
Kiedy umieściłam na Facebooku powyższy status zupełnie bez złośliwości, piętnowania, tylko raczej z zadumy nad ciężkim losem matek-obserwatorek, to okazało się, że nie było żadnego problemu z wywołaniem wśród innych mam bardzo skrajnych emocji. Od zarzucania mi, że czepiam się innych (a przecież w tym zdaniu nie ma nic czepialskiego), do agresywnych postów piętnujących rodziców, którzy noszą dziecko nie tak, jak zalecił fizjoterapeuta. Wniosek jest jeden – za bardzo skupiamy się na tym, co robią inni ludzie, zamiast zajmować się sobą, co uważam za błędne, bo im bardziej zajmujemy się sobą, tym jesteśmy szczęśliwsi, piękniejsi i bogatsi :)
Z drugiej strony, jeśli mamy jakąś wiedzę, to dlaczego nie powinniśmy się nią dzielić? Chociaż może nie chodzi o to, czy się nią dzielimy, ale w jakim sposób to robimy? I czy dzieląc się tą wiedzą, w ogóle zastanawiamy się nad tym, czy ta druga osoba jej potrzebuje? A może ta osoba, którą chcemy oświecić, już tę wiedzę posiada, a mimo to podjęła decyzję z naszego punktu widzenia niesłuszną?
A co jeśli coś, co my uważamy za słuszne i właściwe, jest takie, tylko w naszych oczach? A inni ludzie mają na tę sprawę zupełnie inny pogląd i na domiar złego żadna ze stron nie może znaleźć w czeluściach internetu wiarygodnych badań potwierdzających daną tezę? Co więcej, nawet wiarygodne badania przeprowadzone na dużej liczbie osób nie odnoszą się do pojedynczego przypadku, jakim jest ta konkretna mama z dzieckiem.
Zaczęłam się też zastanawiać nad tym, czy jeśli tak chętnie zwracamy innym uwagę, że „źle” zajmują się swoimi dziećmi, to czy równie ochoczo zwracamy uwagę rodzicom, którzy swoje dzieci biją albo wyzywają? Szczerze mówiąc, mam obawę, że łatwiej jest nam publicznie skrytykować fakt noszenia dziecka w „złym” nosidle, niż zwrócić uwagę matce krzyczącej na dziecko „Ty kretynie!”. A to oznacza, że chyba nie do końca jest tak, jak powinno być, bo nosidło wyrządzi dziecku mniejszą krzywdę niż płynący z ust matki „kretyn”.
Dlatego w ramach wywołania w nas refleksji na temat tego, czy nie terroryzujemy za bardzo otoczenia, przygotowałam wspólnie z największymi ośrodkami naukowymi, szanowanymi psychiatrami i wróżbitą Maciejem specjalny PSYCHOTEST, z którego dowiecie się o sobie więcej niż z rocznej psychoterapii. Mam nadzieję, że będziecie się bawić przednio :)
Psychotest: Czy jesteś matką terrorystką?
Instrukcja obsługi: przeczytaj poniższe pytania, a następnie wybierz szczerą odpowiedź obrazującą Twoją prawdziwą reakcję na zastaną sytuację. Po skończonym psychoteście policz, ile w sumie punktów zdobyłaś i przejdź do wyników (ilość punktów za odpowiedź = numer odpowiedzi).
Jesteś na placu zabaw. Na ławce obok ciebie siedzi kobieta karmiąca piersią około 3 letnie dziecko. Co robisz?
- Zwracasz uwagę, że to już nie wypada. Szczególnie w takim miejscu, bo dziecko jest duże i nie powinno pić mleka mamy publicznie (jeśli w ogóle). Potem pytasz się czy dziecko nie ma z powodu długiego karmienia odchyleń seksualnych.
- Myślisz sobie, że to dziwne, bo myślałaś, że nikt takich dużych dzieci nie karmi piersią w Polsce. Co najwyżej za granicą, bo tam była taka pani z takim dużym dzieckiem na okładce gazety. Zastanawiasz się, dlaczego robi to w parku, a nie w domu.
- Czytasz książkę.
Przychodzisz na grilla do znajomych. Widzisz, że jedna z dziewczyn karmi swoje kilkumiesięczne dziecko sztucznym mlekiem. Co robisz?
- Pytasz się jej, dlaczego nie karmi piersią i czy wie, że w mleku matki jest milion cudownych substancji i, że dzieci karmione piersią są zdrowsze i inteligentniejsze od tych na paszy dla niemowlaków.
- Zastanawiasz się, czy ta butelka to był jej wybór, czy konieczność. Jeśli to była jej decyzja, to kiedy ją podjęła i co było jej powodem.
- Szukasz ostrego ketchupu, bo na stole stoi tylko łagodny.
Na spacerze spotykasz mamę niosącą w nosidle uśmiechnięte dziecko przodem do świata. Co robisz?
- Wpadasz na nią niechcący wózkiem, po czym wypytujesz o nosidło. Z kosza pod wózkiem wyciągasz rysunek poglądowy przedstawiający ułożenie kręgosłupa dziecka w tej pozycji. Zostawiasz ją z listą rekomendowanych nosideł i pozycji.
- Zastanawiasz się, czy dziecku jest tak wygodnie i jeśli nie jest, to dlaczego nie płacze.
- Idziesz na lody.
Koleżanka wrzuca na Fejsbuka zdjęcie z dzieckiem w chuście, która jest w ogóle niedociągnięta. Co robisz?
- Piszesz jej, że dziecko śliczne, ale chustę musi dociągnąć, bo tak jest za luźno i źle. Jeśli ma tak motać, to już lepiej wozić dziecko w wózku.
- Piszesz jej, że dziecko śliczne i zastanawiasz się, czy uczyła się sama, czy ktoś ją uczył.
- Przewijasz fejsa dalej.
Na zakupach w centrum handlowym spotykasz mamę, która wozi niemowlę w foteliku zamontowanym na stelażu wózka. Co robisz?
- Zaczynasz ją śledzić, żeby zobaczyć, ile godzin dziecko spędza w takiej pozycji. Po 2 godzinach chodzenia za nią zwracasz jej uwagę, że dziecko nie powinno za długo leżeć w foteliku, bo jest to niezdrowe.
- Zastanawiasz się, jak długo dziecko już tak jeździ.
- Wchodzisz do H&M
Na obiedzie rodzinnym widzisz, jak Twoja ciocia zaczyna prowadzać swojego niechodzącego wnuczka za rączki. Co robisz?
- W pośpiechu połykasz ciasto, które miałaś w ręku i rzucasz się dziecku na ratunek, potrącając przy okazji kilkoro gości. Na szczęście udaje Ci się ocalić dziecko, zanim zrobi trzeci krok.
- Patrzysz czy matka dziecka widzi, co jej matka robi ze swoim wnuczkiem i zastanawiasz się, czy są świadome tego, że nie jest to najlepszy pomysł na zabawę.
- Prosisz o podanie półmiska z ziemniakami.
Sąsiadka z 2 piętra chwali Ci się, że jej 1.5 roczny synek w końcu dorósł do większego fotelika i od jutra będzie jeździł przodem do kierunku jazdy. Co robisz?
- W panice zaczynasz tracić oddech, ale po chwili się uspokajasz i zaczynasz jej tłumaczyć, że to jest nieodpowiedzialne zachowanie, a jej dziecko na pewno zginie w wypadku samochodowym.
- Gratulujesz jej tego, że dziecko tak długo jeździło w pierwszym foteliku, a w myślach liczysz prawdopodobieństwo, że dziecko ulegnie wypadkowi samochodowemu w ciągu najbliższych 2 lat.
- Wsiadasz do windy.
Ciężarna koleżanka z pracy zdradza Ci, że ubłagała swojego ginekologa o poród przez cesarskie cięcie, bo bała się, że nie wytrzyma porodu naturalnego. Co robisz?
- Pytasz się jej czy zdaje obie sprawę, że cesarskie cięcie to normalna operacja, która niesie za sobą ryzyko i, że kobiety od milionów lat rodziły naturalnie i większość przecież to przeżyła. I gdyby tylko nastawiła się na poród naturalny z sympatyczną położną albo poród domowy przy pachnących kadzidełkach, to od razu jej psychika lepiej by to zniosła.
- Pytasz się jej czy nie boi się cesarki, bo Tobie słabo się robi na myśl o skalpelu przecinającym Twój brzuch. Zastanawiasz się, co Ty byś wybrała, gdybyś miała pełną dowolność.
- Idziesz zrobić sobie kawę.
Przychodzisz do sąsiadki na herbatę i widzisz, że jej uczące się chodzić dziecko siedzi w chodziku. Co robisz?
- Oczy wychodzą ci z orbit, pytasz się gdzie coś takiego jeszcze sprzedają i głośno dziwisz się, że lekarz nie wytłumaczył jej, że chodziki to zło i pieśń przeszłości.
- Pytasz się, do czego to służy i czy jest zadowolona z efektów.
- Prosisz o earl grey.
W supermarkecie przed półką z jedzeniem dla małych dzieci widzisz mamę, która wkłada do koszyka dosładzane kaszki. Co robisz?
- Podchodzisz do niej szybkim krokiem, wyrywasz jej z ręki kaszki i mówisz: „Niech pani tego nie daje dziecku, cukier nie krzepi, cukier to biała śmierć!”
- Podchodzisz do półki z kaszkami, wybierasz te bez cukru i zastanawiasz się, czy ona wie o tym, że większość kaszek ma dosypywany cukier, który powinno się ograniczać.
- Idziesz do stoiska z alkoholem.
WYNIKI
Jeśli w sumie zdobyłaś maksymalnie 13 punktów, to jesteś rasową TERRORYSTKĄ.
Błędy innych ludzi doprowadzają Cię do szewskiej pasji. Nie potrafisz zachować zimnej krwi, jeśli ktoś robi coś inaczej niż Ty. Urodziłaś się z misją szerzenia swoich poglądów i nie potrafisz przestać. Przy przekonywaniu innych do swoich racji wykorzystujesz cały wachlarz narzędzi takich jak groźba, szantaż, zastraszenie. Prawdopodobnie codziennie ubywa ludzi, którzy chcą Cię słuchać, ale z całą pewnością to dlatego, że Cię nie rozumieją. W końcu najwięksi pisarze, malarze i kompozytorzy też nie byli doceniani za życia.
Jeśli w sumie zdobyłaś od 14 do 25 punktów, to jesteś FILOZOFEM.
Twoje motto brzmi „Nil mirari, nil indignari, sed intellegere”, masz to wpisane do swojego pamiętnika, od kiedy zakochałaś się w Jeżycjadzie. Fascynują Cię wybory innych, pragniesz zrozumieć, czemu teoretycznie bardzo podobni do siebie ludzie podejmują tak różne decyzje. Na spacerach obserwujesz inne matki w celach poznawczych, przez co jesteś uważana za osiedlowego dziwoląga, który albo się głupio gapi, albo zadaje głupie pytania. Gdybyś miała więcej energii lub mniej dzieci, to mogłabyś zmienić świat.
Jeśli w sumie zdobyłaś więcej niż 25 punktów, to jesteś MĘŻCZYZNĄ.
Uważasz, że na świecie są ważniejsze sprawy niż to, w jaki sposób inni rodzice zajmują się swoimi dziećmi. Nie masz pojęcia, jaką jesteś szczęściarą.
NO I JAK? Ja zdobyłam 21 punktów, ale mam za dużo dzieci, żeby zmienić świat, więc pozostaje mi tylko gapienie się na innych :) Chociaż poważnie zastanawiam się nad próbą transformacji z filozofa w mężczyznę.