fbpx
Kącik dla noworodka w naszej sypialni

Kącik dla noworodka w naszej sypialni

Dawno, dawno temu, kiedy spodziewałam się pierwszego dziecka, to urządziłam mu cały pokój – Franek miał swoje łóżko, swoje meble, swoją przestrzeń, swój pokój. Nie wiem, szczerze mówiąc, czy nikt mi wtedy nie powiedział, że to głupi pomysł, czy po prostu byłam głucha na rady bardziej doświadczonych rodziców. W każdym razie przy drugim dziecku już wiedziałam, że takim maluszkom nie urządza się pokoi, a co najwyżej kącik dla noworodka w sypialni rodziców. Bo one w ogóle nie marzą o niezależności i metrach kwadratowych na wyłączność, ale o mleku i bliskości.

Kącik dla Felki, która jest naszym czwartym dzieckiem, zaczęłam urządzać wyjątkowo późno. Po pierwsze dlatego, że lubiłam naszą sypialnię w wersji „child-free zone” (TUTAJ możecie zobaczyć, jak pięknie się ona prezentowała), po drugie ta ciąża była dla mnie wyjątkowo trudna, więc wszelkie dzidziusiowe zakupy przekładałam z tygodnia na tydzień, a po trzecie długo nie mogłam znaleźć idealnej komody do przewijania! Zresztą dokładnie taki sam problem miałam już kiedy prawie 7 lat temu urządzałam kącik Helenki.

Poszukiwania idealnej komody do przewijania

Komoda, na której leży przewijak musi spełniać dwa warunki – po pierwsze musi zajmować jak najmniej miejsca, po drugie musi mieścić milion rzeczy noworodka w zamkniętych szufladach. Od razu powiem – nie widziałam jeszcze w żadnym sklepie komody, która spełnia te moje wymagania. Urządzając kącik dla Helenki, poddałam się po kilku tygodniach poszukiwań i ostatecznie sama ją zaprojektowałam i zamówiłam. Była absolutnym ideałem, ale miała jedną wadę – była jedynym egzemplarzem! Możecie ją zobaczyć o TUTAJ.

Ponieważ tym razem odkładałam urządzanie kącika na „później”, to nie było mowy o projektowaniu i zamawianiu komody u stolarza. Wiedziałam, że będę musiała pójść na kompromis i albo mieć wąski przewijak z otwartymi półkami, albo szerszą komodę z dużymi szufladami. Nie byłam w stanie na nic się zdecydować, do czasu gdy zupełnie przypadkiem zobaczyłam przecudną komodę Myllra z Ikei. Myllra to nowa kolekcja mebli dziecięcych, więc wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje. Kupiłam ją od razu, nawet w sumie nie sprawdziłam, czy na pewno nam się zmieści. Pasuje idealnie, chociaż jest szersza, niż planowałam.

kącik dla noworodka

Komoda ma dwie duże szuflady (dolna jest nieco węższa niż górna) oraz wysuwaną półkę. Jest to dość praktyczne rozwiązanie, bo łatwiej jest się dostać do rzeczy, które trzymamy na półce. Górny blat jest na tyle duży, że zmieści nie tylko przewijak, ale i podgrzewacz do myjek, wazon z bukietem kwiatów i mnóstwo innych niezbędnych rzeczy. Komoda jest bardzo pojemna, bo ja mieszczę w niej wszystkie rzeczy Felki, a warto pamiętać, że prawie całą największą szufladę zajmują pieluchy wielorazowe, więc jeśli ktoś używa jednorazówek, to na 100% nie będzie potrzebował żadnego mebla więcej na rzeczy dla bobasa.

Bardzo podoba mi się w tej komodzie to, że kiedy kącik dla noworodka zniknie z naszej sypialni, to ta komoda świetnie sprawdzi się też w pokoju nieco starszych dzieci, bo blat do przewijania można zmniejszyć, a ten wystający element blatu staje się półką, jak na poniższym zdjęciu. Świetny pomysł!

kącik dla noworodka

Na komodzie leży rzecz jasna przewijak i powiem wam, że tutaj miałam zagwozdkę, bo z jednej strony zakochałam się w cudnym koszyku z trawy morskiej marki Childhome, ale z drugiej wiedziałam, że nie ma bardziej praktycznego przewijaka niż Shnuggle Squishy. Postanowiłam pójść na kompromis i mam OBA! Możecie pomyśleć, że to przesada, ale powiem wam, że po pierwsze, jak się ma piętrowy dom, to dobrze jest mieć miejsce do przewijania na obu piętrach, bo inaczej trzeba z tym niemowlakiem biegać góra-dół. Po drugie okazało się, że przewijak Shnuggle idealnie mieści się w koszu do przewijania Childhome (mam więc bardzo praktyczny przewijak, w absolutnie przepięknym koszyku). I teraz, póki większość doby spędzam z Felicją w okolicy sypialni, oba przewijaki znajdują się w jednym miejscu, jak już Felicja trochę podrośnie i zacznie spędzać czas aktywnie, to Shnuggle Squishy na dobre trafi do salonu, gdzie będzie nam służył w ciągu dnia.

kącik dla noworodka
kącik dla noworodka

Shnuggle Squishy super sprawdza się też wtedy, kiedy starsze rodzeństwo chce przewinąć Felicję, bo zazwyczaj ściągają sobie z komody przewijak i kładą na łóżku, żeby mieć Felcię na odpowiedniej wysokości. Jestem absolutnie zachwycona tym, jaki ten przewijak jest praktyczny, miły w dotyku i ładny. Szczerze mówiąc gdybym musiała wybrać tylko jeden, to zdecydowałabym się właśnie na Shnuggle Squishy. Na szczęście mogłam zaszaleć! Jeśli chcecie więcej poczytać o Shnuggle Squishy, to zachęcam do przeczytania TEJ recenzji!

Jeśli podobają wam się te przewijaki, to uprzejmie donoszę, że kosz z trawy morskiej kupicie w Fabryce Wafelków. A jeśli marzy wam się praktyczny piankowy przewijak Shnuggle Squishy, to znaleźć go można w sklepie Muppetshop!

kącik dla noworodka

Poza przewijakiem swoje stałe miejsce na komodzie ma też podgrzewacz do myjek marki Prince Lionheart. Bardzo zależało mi na tym, by mocno ograniczyć używanie jednorazowych chusteczek nawilżanych, ale jednocześnie nie chciałam rezygnować z wygody, jakie dają chusteczki leżące przy przewijaku w opakowaniu. Zdecydowałam się na korzystanie z podgrzewacza, bo raz na 2-3 dni piorę wielorazowe myjki, namaczam je i układam w podgrzewaczu, dzięki temu podczas przewijania mam zawsze pod ręką ciepłe i nawilżone myjki. Więcej o podgrzewaczu, myjkach i tym, jak się sprawdza takie rozwiązanie, możecie przeczytać TUTAJ.

Łóżeczko, dostawka czy kosz Mojżesza?

Wiele razy już pisałam, że klasyczne łóżeczko niemowlęce to nie jest dobre łóżeczko dla noworodka. Taki maluch zdecydowanie lepiej się czuje na nieco mniejszych powierzchniach (w brzuchu było mu dość ciasno) i tak blisko mamy, jak to możliwe. Sama nie lubię spać w jednym łóżku z dzieckiem i już przy drugim dziecku odkryłam, że kosz Mojżesza ustawiony blisko łóżka mamy jest lepszym rozwiązaniem niż łóżeczko. Przy trzecim dziecku zrozumiałam, że jeszcze lepsze od kosza są dostawki ustawione przy łóżku rodziców z materacem na podobnej wysokości.

kącik dla noworodka

Kiedy urządzałam kącik dla noworodka po raz kolejny, to wiedziałam, że w naszej sypialni będzie właśnie dostawka, które posłuży nam przez minimum pół roku. A kosz Mojżesza będzie drugim łóżeczkiem na parterze. Dzięki temu będę mogła w spokoju obejrzeć coś w telewizji, czy posiedzieć w kuchni.

Dużo łatwiej przyszło mi jednak wybrać kosz niż dostawkę :) Od razu wpadł mi w oko kosz Boho marki Childhome wykonany z kukurydzy. Te frędzelki skradły moje serce i o żadnym innym nie chciałam słyszeć. Ze względów bezpieczeństwa do takiego kosza należy dokupić specjalny pokrowiec – ja wybrałam model Jersey Hearts. Dzięki temu małe paluszki dzidziusia nie wcisną się między wiklinę/trawę/kukurydzę, z których wypleciony jest kosz. A do materacyka konieczne są prześcieradła. Tutaj wybór jest tak duży, że zdecydowałam się na prześcieradło Maylily w ważki (które jest założone na przewijak Childhome) oraz komplet dwóch prześcieradeł Poofi, których używam właśnie w koszu Mojżesza oraz w wózku. Od razu zaznaczam, że prześcieradeł warto mieć więcej niż ja – tak by mieć przynajmniej po 2 zmiany na materac. Inaczej w czasie prania (czyli prawie codziennie) będziecie szukać jakiegoś zastępczego prześcieradła w postaci pieluchy tetrowej czy otulacza.

Warto pamiętać, że kosze Mojżesza są dość małe (materacyk w koszu Boho ma 70 cm długości), w związku z czym posłużą nam przez 4-6 miesięcy (i to raczej 4 niż 6!). Jest to więc łóżeczko na krótki czas i dość szybko trzeba myśleć o czymś większym.

Do kosza Boho mamy też stojak Tipi marki Childhome, który bardzo mi się spodobał ze względu na wielofunkcyjność – bo poza tym, że jest stojakiem na kosz, to można go również przekształcić w stojak na wiszące zabawki do maty edukacyjnej (tzw. baby gym). Niestety zupełnie nie pomyślałam o tym, że ten stojak nie będzie się bujał, a dla mnie ta funkcja jest dość ważna! Więc szczerze mówiąc, to jest ta rzecz, którą z chęcią wymieniłabym na coś innego :) Jak widać, nawet przy czwartym dziecku da się popełnić jakieś wyprawkowe błędy.

Kosz Boho jest naszym łóżeczkiem na parterze, a w sypialni króluje dostawka Shnuggle Air! Długo nie mogłam podjąć ostatecznej decyzji co do dostawki, chociaż Shnuggle Air od początku był jednym z faworytów. Ostatecznie o tym, że będzie to Shnuggle zdecydował design tego łóżeczka, po prostu bardzo pasował mi do komody :)

O tym, jak świetna jest to dostawka już pisałam w recenzji Shnuggle Air, więc nie będę tutaj wchodzić w szczegóły. U nas sprawdza się bardzo dobrze, jest mi wygodnie wyciągać z niej Felkę na nocne karmienia. Felka lubi też w niej w nocy spać (w dzień preferuje drzemki na mnie). Biorąc pod uwagę, jak rosną moje dzieci i kiedy zaczynają siadać, podejrzewam, że dostawka posłuży nam przez ok. 7-8 miesięcy (materac w dostawce ma 83 cm długości). Potem najprawdopodobniej dokupimy do dostawki rozszerzenie oraz większy materac i zrobimy z niej duże łóżeczko.

Jeśli nie chcecie korzystać w domu z dostawki, to oczywiście Shnuggle Air może być również małym łóżeczkiem dziecięcym, wystarczy zapiąć bok dostawki, odczepić pasy, którymi spinamy dostawkę z naszym łóżkiem i postawić Shnuggle Air tam, gdzie nam wygodnie. Na poniższych zdjęciach możecie zobaczyć, jak Shnuggle Air wygląda w wersji „małe łóżeczko” oraz „duże łóżeczko” (po dokupieniu rozszerzenia).

Ponieważ materac w Shnuggle Air jest znacznie większy niż materace w gondolach czy koszach, to warto dokupić do tej dostawki dedykowane prześcieradełka Shnuggle. Kupuje się je w kompletach (2 prześcieradła i jeden bawełniany kocyk), do wyboru jest kilka kolorów, a można je kupić w sklepie Muppetshop.

Jestem fanką ciepłych kocyków z dzianiny oraz cienkich śpiworków do spania, więc w naszej wyprawce znalazły się dwa piękne kocyki – jeden grubszy, zielony, zrobiony na drutach przez wspaniałą Emilię (robi takie kocyki na zamówienie, również w rozmiarach XXL, więc jakby ktoś potrzebował to znajdziecie ją na Instagramie jako @emilia_miszczuk), a drugi szary, nieco cieńszy z przędzy bambusowej polskiej marki Poofi – dokładnie TEN. Poza tym mamy też cienkie śpiworki do spania polskiej marki nanaf organic z pięknego muślinu w kolorze musztardy.

I to tyle jeśli chodzi o kącik noworodka w naszej sypialni. Przyznaję, że przy urządzaniu zależało mi przede wszystkim na tym, by nie zaburzać tym kącikiem za bardzo całej reszty, bo rok temu skończyłam urządzać sypialnię, bardzo ją lubię i najchętniej nic bym nie zmieniała. Ale ciężko jest zmieścić wszystkie rzeczy noworodka oraz samego noworodka w starej nadstawce od komody, która przez ostatnie lata stała tam, gdzie teraz jest kąt Felki. Ostatecznie jestem zadowolona z tego, jak teraz wygląda sypialnia i już w zasadzie wiem, że niejedną łzę uronię, gdy Felicja wyprowadzi się z naszej sypialni do własnego pokoju.

zdjecia: Agnieszka Wanat

Zobacz
więcej

POMYSŁY NA PREZENT DLA MŁODEJ MAMY

POMYSŁY NA PREZENT DLA MŁODEJ MAMY

Grudzień, świąteczne światełka, aromat pierników i ona – młoda mama. Z kubkiem kawy w ręku (zimnej, bo jak inaczej), w dresie, który jakoś trzyma fason, i z miną, która mówi: „Nie pytaj, po prostu podaj czekoladę”.