Podróżowanie z dziećmi samochodem po Europie – czyli bez których gadżetów nie jadę

Podróżowanie z dziećmi samochodem po Europie – czyli bez których gadżetów nie jadę

Podróżowanie z dziećmi jest dla nas czymś absolutnie naturalnym. Dużo podróżowaliśmy zanim mieliśmy dzieci, kiedy byłam ciąży i teraz, kiedy dzieci jest już dwójka. Ciężko jest mi sobie wyobrazić, że ograniczam swoje podróżowanie bo jestem mamą, albo spędzam 2 tygodniowy urlop na plaży lub na basenie, bo nikt z nas (no może oprócz dzieci) by tego nie wytrzymał. Jeden dzień możemy poleżeć, ale drugiego dnia zaczynamy się nudzić i marzymy o tym, żeby gdzieś pójść i coś zobaczyć. Chyba największym wyzwaniem podróżniczym, które przeżyliśmy była nasza dwutygodniowa podróż po Europie – w zeszłym roku na przełomie kwietnia i maja objechaliśmy samochodem 7 krajów. W sumie przejechaliśmy prawie 4500 km z dziećmi na pokładzie. Część znajomych pukało się w głowę, część kręciło głową z niedowierzaniem, bo jak można małe dzieci zabierać w taką podróż?? Cóż ja znam jedną małą dziewczynkę, która ze swoimi rodzicami spędziła prawie rok w podróży dookoła świata. Jeśli tylko jesteśmy w stanie zagwarantować naszym dzieciom bezpieczeństwo i minimum komfortu to możemy jechać tam, gdzie nas poniesie. Dzieci szybko dostosują się do warunków podróży i będą nią bardziej zachwycone niż dorośli :)

Już jutro ruszamy w kolejną podróż. Tym razem przez 11 dni będziemy jeździć po Litwie, Łotwie i Estonii (zahaczymy też o Finlandię). Ja osobiście nie mogę się doczekać wyjazdu, bo bardzo potrzebuję choć na chwilę oderwać się od pracy i przeprowadzki. Tak samo, jak w zeszłym roku, nie mamy żadnych konkretnych planów ani rezerwacji, jedyne co mamy, to szkic tego gdzie chcemy pojechać i co chcemy zobaczyć. Jedziemy z dziećmi, więc nie chcemy się na nic nastawiać. W sumie nigdy nie wiadomo co się wydarzy – może będziemy musieli wrócić wcześniej, a może będziemy żałować, że to tylko 11 dni. Może pieniądze nam się skończą pierwszego dnia, a może pogoda przegoni nas z powrotem do Warszawy.

Co jest najważniejsze przy takim podróżowaniu z dziećmi? Z mojej perspektywy zapewnienie atrakcji dzieciom, tak żebyśmy co najmniej 30% czasu spędzili w miejscach, które sprawią im wielką frajdę (dlatego my zaczynamy i kończymy na wizycie w Aquaparku :)). Oprócz tego ważna jest maksymalna wygoda – tak żeby najprostsze czynności nie sprawiały kłopotu, żeby wszystko szło tak gładko, jak w domu. Biorąc pod uwagę zeszłoroczne doświadczenie oraz obecne przygotowania do wyjazdu przedstawiam wam moją listę gadżetów, bez których byłoby nam zdecydowanie trudniej ogarnąć taką długą, rodzinną wycieczkę samochodem.

1. Zwiedzanie czyli wózek i nosidło

bumbleride indie lanzarote-3841

Oczywiście wszystko zależy od wieku dzieci, ale ja bez Tuli i jednego dużego wózka nigdzie się nie wybieram. Dlaczego? Bo dzięki wózkowi, do którego starym peerelowskim sposobem upychamy dwójkę dzieci nie moglibyśmy zwiedzić Florencji nocą. Po prostu wózek daje nam dość dużą swobodę w kwestii zwiedzania – nie musimy spędzać wieczorów w hotelu, bo dzieci śpią. Myjemy je, przebieramy w czyste ciuchy, kładziemy do wózka, przykrywamy kocem i idziemy na spacer. Podobnie jest z moim ukochanym nosidłem – dzięki Tuli w zeszłym roku nie musiałam się martwić o to, jak pójdziemy na górską wycieczkę czy jak będziemy zwiedzać Wenecję. W tym roku może nie udać nam się zmieścić dwójki do wózka, ale wózek + Tula rozwiąże nasze wszelkie problemy. Minus jest taki, że z powodu ciąży Tulę będzie obsługiwał wyłącznie Michał, co z całą pewnością będzie mi wypominał jeszcze przez długi czas ;)

2. Jedzenie czyli krzesełko i śliniaki jednorazowe

benbat-620x350 sliniaki-620x350

Kto ma małe dziecko ten wie jaką zmorą bywają wizyty w restauracjach – czasami w ogóle nie ma krzesełek dla dzieci, a czasami jest ich na tyle mało, że dla nas akurat nie starcza. Dlatego przed zeszłoroczną podróżą kupiłam fantastyczny wynalazek – krzesełko Benbat. Dzięki niemu mogliśmy jeść w każdej restauracji, bez względu na to czy były tam specjalne krzesełka dla dzieci, czy nie. Benbat jest o tyle fajny, że jest równocześnie małą walizeczką, do której chowam wszelkie podręczne akcesoria takie jak pieluchy, chusteczki, czy kilka ciuchów na zmianę – jeśli podróżujemy samochodem, to jest to bardzo ważne, bo przy przewijaniu nie musimy rozkopywać połowy bagażnika, ale korzystamy z podręcznej walizki. Benbat ma też dużą przewagę nad materiałowymi nakładkami na krzesła – jest wysoki i dziecko (nawet roczne) siedzi na odpowiedniej wysokości – głowa i ramiona są nad stołem więc dziecko ma szansę jeść samodzielnie, co dla nas jest wybawieniem, bo mamy szansę się najeść :)

Podczas posiłków świetnie sprawdzą się też jednorazowe śliniaki (używałam tych z Lidla oraz marki Babymoov). W podróży nie  zawsze mamy możliwość wyprania zabrudzonych ubrań i materiałowych śliniaków, dlatego zawsze zabieram ze sobą te jednorazowe – są wytrzymałe, wygodne w użyciu, a po skończonym posiłku można je po prostu wyrzucić. Nie martwimy się ani o to gdzie je wyczyścić, ani jak zawinąć taki upaprany śliniak, żeby móc go włożyć do własnej torebki ;)

3. Korzystanie z toalety czyli nocnik turystyczny i paklanki

nocnik-620x350 paklanki-620x350

Kolejna czynność, która może sprawiać kłopot poza domem to korzystanie z toalety. Wiadomo, że w podróży różnie z toaletami bywa – raz są, raz ich nie ma, zazwyczaj można zatrzymać się na stacji benzynowej, ale jak posadzić kilkulatka na takiej desce? Ja go nie utrzymam, a usiąść gołą pupą nie pozwolę :( Dlatego od roku korzystamy z nocnika turystycznego Potette Plus i jest on stałym elementem wyposażenia naszego samochodu (po gaśnicy, trójkącie i kamizelkach odblaskowych :)). Dzięki temu nie mamy problemu z toaletą w lesie czy na stacji, jeśli nie ma nigdzie toalety to rozkładamy nocnik, montujemy na nim specjalny woreczek, a po wszystkim woreczek związujemy i wyrzucamy do śmieci. Jeśli toaleta jest, ale nie chcemy na niej sadzać dziecka, to z nocnika turystycznego robimy nakładkę na sedes i problem z głowy :)

Dzieci w pieluchach wymagają nieco innego rozwiązania – a mianowicie absolutnie niezbędne są Paklanki, czyli specjalne woreczki na zużytą pieluszkę. W podróży bardzo się przydają, bo zmieniając pieluchę w lesie (a zdarzało mi się to nie raz) często nie mamy możliwości jej wyrzucić. W takiej sytuacji wkładamy ją do pachnącej torebki, zawiązujemy i przewozimy samochodem do najbliższego kosza na śmieci. Brak przykrych zapachów gwarantowany :)

4. Nie gubimy własnego dziecka czyli opaski informacyjne i smycz dla dziecka

opaska-620x350 smycz-620x350

Brykające kilkulatki to uroczy widok, chyba że właśnie uciekają z naszego pola widzenia. Wiadomo dziecka trzeba pilnować, ale czasami sekunda nieuwagi wystarczy żeby przez 5 minut przeżywać zawał serca w poszukiwaniu własnego dziecka. Ja na szczęście mam takie przeżycia ciągle przed sobą (a może się uda jednak dzieci nie zgubić!), ale jeśli zabieram dzieci w miejsce gdzie jest sporo innych ludzi, to zakładam im na ręce opaski informacyjne z moim numerem telefonu. Dzięki temu gdyby przytrafiła się nam taka przykra sytuacja, to „znalazca” będzie mógł w łatwy sposób skontaktować się z nami. Oczywiście nie musimy mieć do tego specjalnej opaski, wystarczy napisać dziecku na ręku numer telefonu, ale jeśli dzieci nie są zbyt duże i rozumne, to taka opaska bardziej będzie się rzucać w oczy. 3,5 letniemu Frankowi byliśmy w stanie wytłumaczyć, że opaska jest bardzo ważna, bo jest na niej numer telefonu do mamy i że jeśli nie będzie mógł znaleźć rodziców, to niech pokaże opaskę komuś dorosłemu i poprosi o pomoc w znalezieniu mamy.

Przydatna też bywa smycz dla dziecka, i pomimo że jestem przeciwniczką chodzenia z dzieckiem na smyczy to z autopsji wiem, że są takie sytuacje, w których smycz chcę mieć. Już pisałam o tym, ale kiedy byliśmy rok temu na placu św. Marka w Wenecji to poczułam nieodpartą chęć przyczepienia Franka do siebie – po prostu w tak ogromnym tłumie zgubienie kilkulatka jest bardzo proste – na wysokości 100cm między nogami dorosłych jest dość luźno i dziecko może bez problemu przemieszczać się w tłumie, w którym dorosły nie może się ruszyć nawet centymetr. Dlatego ja w podróż smycz zabieram, nawet jeśli jej nie użyję, to na wszelki wypadek chcę mieć ją przy sobie.

5. Kładziemy dzieci spać, czyli śpiworki i łóżeczko turystyczne

koodi-620x350 (1) spiwor-400x350

Przy objazdowej wycieczce miejsce, w którym przyjdzie nam spać jest zawsze wielką zagadką. Możemy sobie zaplanować wszystko ze szczegółami, ale później i tak się okaże, że wyszło nieco inaczej. W zeszłym roku byłam bardzo zadowolona z faktu, że zabrałam w podróż takie niemowlęce śpiworki do spania – uratowały one wiele naszych nocy – bo zdarzyło się nam nocować w hotelu, który udostępnił nam łóżeczko dla niemowląt bez pościeli, 3 noce spędziliśmy na kempingu, w którym również pościeli nie było. Śpiworki nie tylko gwarantowały, że dzieci w nocy nie zmarzną, ale dawały też im poczucie bezpieczeństwa – bez względu na to jak często zmienialiśmy miejsce noclegu, to śpiworki zawsze były te same – zresztą okazało się, że Franek w spaniu w śpiworku się zakochał i do tej pory kojarzy mu się to z wakacjami. W tym roku dzieci wyrosły z tych niemowlęcych śpiworków i szukałam czegoś dla przedszkolaków. Ceny w sklepach z gadżetami mnie powaliły (450zł za cudnej urody śpiworek) i postanowiłam poszukać gdzie indziej. Wybór padł na śpiworki dziecięce Quechua z Decathlonu za 49,90zł. Na razie nie wiem jak się sprawdzą, ale są na liście gadżetów do zrecenzowania po naszym wyjeździe :)

Jeśli na wakacje objazdowe wybieramy się z młodszym dzieckiem (tak do 2 lat) to na pewno bardzo fajnym rozwiązaniem będzie łóżeczko turystyczne Koo-di. Jest malutkie, lekkie i nieco drogie, ale z całą pewnością świetnie się sprawdzi w podróży. Dzięki niemu nie będziemy zależni od hotelowych łóżeczek, które lubią się kończyć zanim o nie poprosimy – nasza historia z noclegu w Wiedniu była taka, że zarezerwowaliśmy dwuosobowy pokój i 2 łóżeczka niemowlęce, po czym okazało się, że rodziny, które meldowały się przed nami zdążyły je wybrać. I w ten sposób każde z nas wylądowało na wąskim łóżku razem z dzieckiem – noc była raczej nieprzespana. Nasze dzieci są obecnie za duże na takie łóżeczko, ale z całą pewnością zakup Koo-di będzie na mojej liście wyprawkowej dla 3 dziecka :)

Oczywiście na mojej liście znajduje się jeszcze kilkanaście innych przedmiotów, a kolejne kilkadziesiąt (kilkaset?) znajduje się w sklepach dziecięcych, ale moim zdaniem wymieniona dziesiątka w zupełności wystarczy do tego, żeby w trakcie podróży było nam wygodnie i równocześnie żebyśmy zmieścili się z naszymi bagażami do samochodu – bo musimy jeszcze zabrać milion ubrań, butów i kosmetyków, a bagażnik nie jest z gumy :) Dlatego ja zaczynam kompletować moją wyprawkę na podróż (obiecałam sobie, ze zabiorę tylko 3 pary butów!) a Wam życzę miłej majówki :)

Zobacz
więcej

Wybieramy pierwszą hulajnogę dla dziecka

Wybieramy pierwszą hulajnogę dla dziecka

Rowerek jest często pierwszym poważnym zakupem związanym z dziecięcą aktywnością na świeżym powietrzu (bo wiaderka i łopatki nie liczymy!). I bardzo dobrze, bo jazda na rowerze to ważna umiejętność.

Kurtki i kombinezony, czyli jak kupować zimową odzież dla dzieci?

Kurtki i kombinezony, czyli jak kupować zimową odzież dla dzieci?

Zakup zimowej odzieży dla dzieci to zazwyczaj dość duże wyzwanie dla rodzicielskiego portfela. Bo jakbyśmy nie szukali to taka zimowa odzież nawet dla dwójki dzieci, dają w sumie pokaźną kwotę! Nic więc dziwnego, że szukamy oszczędności i staramy się nie przepłacać.